W
życiu każdego człowieka zdarzają się różne wydarzenia, które
na długo zapadają w pamięci. Takich momentów, szczególnie w
zawodzie pilota myśliwskiego czy szturmowego, jest dużo. Bywają rożne przygody lotnicze oraz
zdarzenia czy wypadki, których doświadczają nie tylko przecież
młodzi, ale też i doświadczeni piloci z bogatą już karierą
lotniczą. Dziś po wielu latach odnajduję kolejną osobę. Jest nią kmdr
pil. rez. Bolesława Serafin, który zechciał się podzielić ze
mną swoim wrażeniami na temat przymusowego lądowania w
Gdańsku-Wrzeszczu. Przy takiej okazji do głosu dochodzi nastrój
rozrzewnienia i tęsknoty za podniebnymi przygodami.
28 maja 1957 roku podczas dziennych lotów w 30 Pułku Lotnictwa
Marynarki Wojennej w Gdańsku-Wrzeszczu doszło do bardzo
niebezpiecznego zdarzenia. Tego dnia 30 Pułk Lotnictwa MW wykonywał
loty dzienne, będąc na przebazowaniu od 26 kwietnia 1954 roku.
Jednym ze szkolących się tego dnia pilotów był kpt. mar. pil.
Bolesław Serafin z eskadry szturmowej legitymujący się tytułem "załogi wyborowej". Przełożeni szybko zauważyli jego wielki
potencjał i docenili wyróżniającego się pilota, przyznając mu w
1956 roku to zaszczytne wyróżnienie. Warto podkreślić, że tytuł
otrzymał dzięki ogromnej pracy przebojowemu lataniu. Był też skuteczny jako instruktor,
kształcąc młodsze pokolenia pilotów, przekazując im swoje bogate
doświadczenie nie tylko lotnicze, ale też i pedagogiczne.
Pogoda tego dnia była wymarzona- słońce i bezchmurne niebo napawały cały personel lotniczy nadzieją, że wszystkie wcześniej postawione zadania przez dowódcę pułku kmdr ppor. pil. Witolda Bartkowskiego zostaną zrealizowane. W tym okresie 30 PL MW latał na samolotach Avia B-33 (Ił-10) produkowanej na licencji radzieckiej w Czechosłowacji, które niestety nie cieszyły się sympatią personelu latającego, gdyż jak mawiali piloci, miały tendencję do tzw. "walenia się" na prawe skrzydło, co wymagało zachowania szczególnej ostrożności przy lądowaniu. Bolesław Serafin w owym czasie pełnił funkcję szefa strzelania powietrznego pułku. Zadanie, jakie miał wykonać tego dnia, to lot do strefy na doskonalenie techniki pilotowania na średniej wysokości. Wcześniej pilot ten oblatywał samolot Ił-10 o nr ogonowym 7. Po przyjęciu od technika bosmana Wojciecha Droblińskiego samolotu Ił-10 o nr burtowym 1 pilot rozpoczął procedurę uruchomienia silnika. Po sprawdzeniu wszystkich niezbędnych czynności przedstartowych zameldował kierownikowi lotów (KL) kpt. mar. pil. Henrykowi Staszewskiemu o gotowości samolotu do startu dla wykonania ćw. nr 2 w strefie nr 1. Start odbył się z kierunkiem 32 na morze przy prędkości wiatru czołowego od 1-6 m/s. Po nabraniu wysokości do 2000 m samolot kpt. mar. pil. Bolesława Serafina znajdował się między Westerplatte a Nowym Portem. Kiedy pilot zaczął wykonywać wiraż, niespodziewanie nastąpił wybuch w silniku. Tak po latach wspomina to kmdr rez. pil. B. Serafin:
-Opary oleju zabrudziły mi
wtedy przednią szybę. Obroty silnika zmniejszyłem do minimum i
zameldowałem przez radiostację o zaistniałej awarii. Przez chwilę zawahałem się czy nie próbować wylądować przymusowo w ogródkach działkowych w Gdańsku-Oliwie. Uprzedziłem ponownie KL-a,
że będę jednak lądował awaryjnie na lotnisku bazowania. Wysokość była odpowiednia, aby do
lotniska dolecieć lotem szybowym i wejść na oś pasa startowego.
Pilot wykonał zakręt o 180 stopni w prawo i wyszedł na prostą.
Po wyjściu już na prostą wypuścił podwozie i klapy. Niestety
okazało się, że ten manewr nie pozwoli mu utrzymać wymaganej
wysokości, aby lotem ślizgowym doszybować do lotniska. Pilot
schował podwozie, aby w ten sposób zredukować opór powietrza. Przymusowe lądowanie nastąpiło o godz. 9.47 i było wzorowe - odbyło się zaraz za torami kolejowymi na
początku lotniska. Ślizgając się na brzuchu kilkadziesiąt metrów,
samolot wyborowego pilota zatrzymał się przy polowym bunkrze
alarmowym. Pilot wraz ze strzelcem pokładowym opuścili maszynę, gdy
nadjechała straż pożarna. Loty natychmiast odwołano, a samolot
odholowano w celu sprawdzenia przyczyny zatrzymania się pracy
silnika. Po gruntownej analizie tego zdarzenia (zatarcie silnika po pęknięciu
korytka olejowego w silniku i spowodowany tym wyciek oleju ) i
przejrzeniu wszystkich samolotów Avia B-33 zapadła decyzja o
wycofaniu tych samolotów z lotnictwa morskiego. Nowym samolotem,
który miał zastąpić przestarzałe i w dodatku coraz częściej
awaryjne Ił-y-10 w 30 PL MW był słynny MiG-15, który zaczęto
wprowadzać na wyposażenie jednostki w Siemirowicach po powrocie z
przebazowania. Kmdr pil. Bolesław Serafin latał do 1967 roku w
jednostce lotniczej Siemirowice ( 7 PLS MW), dochodząc do stanowiska
zastępcy dowódcy ds. szkolenia i mając na swoim koncie 3300 godz.
spędzonych w powietrzu. Później został przeniesiony do szefostwa lotnictwa MW. Pełniąc funkcje starszego inspektora bezpieczeństwa
lotów, zakończył swoją bogatą karierę w listopadzie 1990 roku.
Dziś mam niekłamaną przyjemność spotykać tego wspaniałego
lotnika morskiego i jego kolegów na comiesięcznych spotkaniach
MKSL w klubie "Kotwica". Delektuję się ich wspaniałymi,
podniebnymi przygodami, które przecież chlubnie zapisywali na
kartach historii powojennego lotnictwa morskiego.
Tekst Krzysztof Kirschenstein
Zdjęcia z archiwum Bolesława Serafina