W
maju 1959 roku w ramach ćwiczeń lotno-taktycznych Układu
Warszawskiego na lotnisku 25 PLM w Pruszczu Gdańskim dwóch pilotów
- por. pil. Czesław Ungerek (pełniący w tym czasie obowiązki
dowódcy 1 eskadry ds. liniowych) oraz por. pil. Czesław Mostowiak
(dowódca klucza w 2 eskadrze) - oczekiwali na start do wykonania
zadania, jakim było tego dnia przechwytywanie celów idących na
dużej wysokości od wschodu. Technicy pary dyżurujących samolotów
Lim-5, sierż. Czesław Pardo i Mirosław Włodarczyk ani na chwilę
nie odstępowali od swoich samolotów, sprawdzając dokładnie
przygotowanie maszyn do tego emocjonującego ich zdaniem ćwiczenia.
Około godz. 12.00 pada komenda na start ww. pary. W tym samym czasie
przebywający na SD dowódca 25 PLM mjr pil. Józef Caputa uważnie
nadzorował cały przebieg lotu swoich podopiecznych. Para
błyskawicznie wystartowała z kursem zachodnim 278, mając tego dnia
warunki pogodowe, jak mawiają w żargonie lotniczym piloci, "milion
na milion". Parę prowadził por. pil. Czesław Ungerek. Zadanie
postawione pilotom polegało na przechwyceniu celu lecącego na dużej
wysokości z dużą prędkością. W kilka minut po starcie
prowadzący parę samolotów Lim-5 por. pil. Czesław Ungerek
nawiązał łączność z węzłem naprowadzania (WN) w Grudziądzu.
WN skierował parę samolotów w rejon Kwidzyna na wysokość 10000
metrów. Po osiągnięciu nakazanej wysokości parę rozdzielono.
Por. Czesława Ungerka skierowano na cel w kierunku zachodnim,
natomiast por. pil. Czesława Mostowiaka na cel lecący z kursem
południowym.
Po naprowadzeniu na cel, który leciał na wysokości
10000 metrów z kursem południowym, Lim-5 por. Mostowiaka znalazł
się w odległości około 5 km za celem. Na trawersie
Toruń-Bydgoszcz odległość do celu zmniejszyła się zaledwie o 3
km i do celu brakowało pilotowi około 2 km. W tej sytuacji por.
pil. Czesław Mostowiak doszedł do wniosku, że przy tej szybkości
nie jest w stanie przechwycić tego dnia tak poszukiwanego i
pożądanego przez nich celu. Po włączeniu dopalacza pilot zdołał
bez trudu dojść do radzieckiego samolotu Tu-16, który został przechwycony w rejonie
Inowrocławia. Celem okazał się nowoczesny bombowiec radziecki
Tu-16. Pilot wykonał trzy ataki powietrzne przy włączonym
dopalaczu i przy ostatnim ataku zrównał się z radzieckim samolotem
w odległości około 100 metrów. Na pożegnanie pilot pomachał
skrzydłami przechwyconej załodze i skierował samolot na
macierzyste lotnisko w Pruszczu Gdańskim. Obserwując bacznie
przyrządy, kontrolował lot po wyłączeniu dopalacza, gdyż w tym
czasie był zakaz używania jego przez pilotów wykonujących zadania
na tym typie samolotu z powodu wady konstrukcyjnej. W dniu następnym
w godzinach porannych por. pil. Zbigniew Kowalkowski pełniący
obowiązki szefa strzelania powietrznego pułku, powiadomił por.
pil. Czesława Mostowiaka, że ma stawić się na SD 25 PLM i tam
telefonicznie zameldować się do ppłk pil. Romana Czajkowskiego,
który przebywał na SD 2 KOPL OK w Bydgoszczy.
Rozmowa miała
dotyczyć włączonego dopalacza na przechwyceniu radzieckiego
samolotu Tu-16. Kiedy odczytano zdjęcia z fotokarabinu i przekazano
dane na SD 2 KOPL OK, powiadomiono por. Mostowiaka, że nie musi się
już meldować do ppłk pil. Romana Czajkowskiego (zastępcy dowódcy
2 KOPL do spraw liniowych), co wzbudziło u niego niemałą
konsternację. Na podstawie odczytanych zdjęć z fotokarabinu i
odczytaniu z przeprowadzanych ataków powietrznych okazało się, że
było to jedyne przechwycenie tego bombowca w ramach tego typu
ćwiczeń odbywających się w tym czasie w Polsce. Materiał ten
został sporządzony wg relacji por. pil. Zbigniewa Kowalkowskiego.
P.S.
Dziękuję p. Czesławowi Mostowiakowi za pomoc w zrealizowaniu tego
materiału.
Tekst
Krzysztof Kirschenstein
Zdjęcia
z archiwum p. Czesława Mostowiaka i autora