Kpt.
rez. pil. Tadeusz Jakubowicz, dziś już sędziwy członek MKSL z
Gdyni, zgodził się opowiedzieć mi o pewnym zdarzeniu, które miało
miejsce 14 sierpnia 1958 w jednostce lotniczej 30 PLSz MW w
Cewicach. Mój dzisiejszy bohater ukończył OSL-Radom w 1957 roku.
Szkolenie lotnicze przeszedł na lotnisku w Tomaszowie Mazowieckim,
zaliczając loty podstawowe na samolocie Junak-3, przejściowe
również na samolocie Junak-3 z lądowaniem na zwiększonej
prędkości. Następnie Tadeusz Jakubowicz wykonywał loty kontrolne
na samolocie odrzutowym UTMiG-15, a loty samodzielne na samolocie
Jak-23.
Po ukończeniu szkoły został skierowany do 30 PLSz MW w
Cewicach z grupą 14 pilotów. Na początku służby w nowo
przydzielonej jednostce przez około 8 miesięcy młodzi
zapaleńcy-piloci nie kontynuowali programu szkolenia lotniczego,
gdyż w tym czasie przeszkalał się personel kadry dowódczej na
samoloty odrzutowe typu Lim. W tym czasie ci młodzi piloci pełnili
różnego rodzaju służby garnizonowe niezwiązane z wykonywaniem
zadań w powietrzu, co niewątpliwie wpływało na wychodzenie
wcześniej zdobytych nawyków z latania. Niestety jak się później
okazało, niektórzy z nich mocno zatracili nawyki, co doprowadziło
do tego, że musieli zaczynać szkolenie od nowa, zwłaszcza że nie
latali wcześniej na samolotach odrzutowych typu Lim będących w tym
czasie na wyposażeniu jednostki w Cewicach.
Po pewnym czasie
intensywność programu szkolenia mocno wzrosła i młody ppor.
Jakubowicz zaczął wykonywać loty w szyku parami. 14
sierpnia 1958 roku 30 pułk z Cewic wykonywał loty dzienne.
Zachmurzenie przy rozpoczęciu lotów o podstawie kłębiastych chmur
- 500-900 metrów. Widzialność od 5-15 km, wiatr południowo-zachodni
o sile od 1-5 m/sek. Samoloty pułkowe jak zawsze starannie
przygotowali do lotów ich mechanicy i dowódcy kluczy. Około godz
9:00 ppor. pil. Tadeusz Jakubowicz przyszedł do samolotu o numerze
burtowym 22. Wspólnie z mechanikiem st. mar. Bernardem Gładychem
oraz technikiem klucza ppor. Tadeuszem Pyzą dokonali wspólnie
przeglądu samolotu, aby przygotować się do postawionego zadania. W
tym samym czasie przyszedł również do samolotu ppor. pil. Ryszard
Radzikowski, który pełnił funkcję cz.p.o dowódcy klucza. Wraz z
mechanikiem st. mar. Jóźwiakiem i st. technikiem eskadry por.
Łechtańskim dokonali przeglądu samolotu przed wylotem. Około
godz. 9:20 dwójka ww. pilotów wystartowała na lot w składzie
pary. Prowadzący ppor. pil. Ryszard Radzikowski i prowadzony ppor.
pil. Tadeusz Jakubowicz na wykonanie zadanie wg ćw. nr 17 PSzBLM
- lot na zgranie w ugrupowaniu bojowym par. Kierownikiem lotów tego
dnia był kmdr ppor. pil. Bolesław Serafin. Ćwiczenie w
ugrupowaniu pary samolotów Lim-1 było wykonywane od Łeby do cypla
Półwyspu Helskiego. Piloci wykonywali różne manewry przewidziane w tym
ćwiczeniu na wysokości 600 metrów.
Po upływie określonego czasu
prowadzony ppor. pil. Ryszard Radzikowski zameldował o zakończeniu
ćwiczenia i powrót na lotnisko w Cewicach. W czasie powrotu ppor.
Jakubowicz zauważył, że prowadzony ppor. Radzikowski ma kłopoty z
odnalezieniem macierzystego lotniska, co było niewątpliwie utratą
orientacji geograficznej; on zaś nie prowadził szczegółowej
orientacji, gdyż jego zadaniem było trzymanie się w szyku. Po
kilku sekundach lotu odezwał się KL, który zaczął się
natarczywie dopytywać, gdzie znajduje się ich para, na co
prowadzący ppor. pil. Ryszard Radzikowski nie odpowiadał. Lecący w
parze ppor. pil. Tadeusz Jakubowicz nie odzywał się, gdyż myślał,
że prowadzony ma jakieś problemy techniczne. Po chwili coraz
bardziej tego niespokojnego lotu, odezwał się w końcu do KL
prowadzący ppor. Radzikowski słowami: "Jestem, jestem, nie wiem,
gdzie jestem". W tym momencie KL nakazał wznieść się, aby
nabrać wysokość i wyjść nad chmury. Zachmurzenie w tym czasie
wynosiło około 6/10. Piloci od razu zorientowali się, że ktoś ma
ich zlokalizować i sprowadzić bezpiecznie na macierzyste lotnisko.
Niestety, jak to bywa w takich sytuacjach, nieszczęścia chodzą parami i po chwili w samolocie ppor. Jakubowicza włączyła
się czerwona lampka sygnalizująca pozostałość paliwa na 15 minut
lotu.
Sytuacja w ocenie młodego pilota stawała się z każdą
sekundą coraz bardziej dramatyczna. W tej już coraz to bardziej
gorączkowej i nerwowej chwili nikt błądzącej jak na złość
pary nie znalazł, a prowadzony parę pilot Radzikowski cały czas
rozpaczliwie rozglądał się, aby wypatrzyć
jakiegokolwiek lotnisko. Po chwili tego szybowania ppor.
Jakubowicz ujrzał przez dziurę w chmurach fragment jakiegoś
lotniska, meldując niezwłocznie o tym swojemu prowadzonemu. Para
samolotów Lim-1 szybko zeszła pod chmury, dostrzegając z mniejszej
już wysokości, że jest to dobrze im znane lotnisko Słupsk. Załoga
odetchnęła z ulgą. Nie był to jeszcze koniec wszystkich
tego dnia emocji. Po nawiązaniu łączności ze Słupskiem okazało
się, że pas startowy w tym czasie jest w remoncie i lądowanie na
nim tego dnia nie wchodziło w rachubę. W tym czasie KL z
jednostki w Cewicach wydał rozkaz rozpuszczenia pary i lądowania na
trawie obok drogi startowej w Słupsku. Ta decyzja uspokoiła młodego
pilota Tadeusza Jakubowicza, który już zmagał się z myślami o
ewentualnym opuszczeniu samolotu na spadochronie. W tym momencie
prowadzony zrobił skręt nad lotniskiem w Słupsku, informując
swojego prowadzonego, że idzie do niego z kursem 90 stopni. Nie
wykonał rozkazu KL oraz nie zwrócił uwagi na fakt, że
paliwomierz ppor. Jakubowicza pokazywał już zero, o czym ten
wcześniej skrupulatnie mu meldował. Ppor. pil. Jakubowicz
błyskawicznie podjął decyzję o przymusowym lądowaniu w polu,
gdyż w tym czasie odeszli oni od lotniska na około 8 km, meldując
o tym fakcie KL. Kmdr ppor. pil. Bolesław Serafin przyjął
do wiadomości decyzję o przymusowym lądowaniu, nakazując młodemu
pilotowi zachowanie szczególnej ostrożności.
Lądowanie w terenie
przygodnym dla tak mało jeszcze doświadczonego pilota nie było
sprawą prostą, gdyż trzeba było zwracać baczną uwagę na
rożnego rodzaju przeszkody terenowe, m.in. słupy energetyczne
rozmieszczone na terenie przymusowego lądowania w wybranym przez
pilota miejscu. Pilot wybrał dogodny dla siebie teren, na którym
było ściernisko. Nieopodal dalej rosły ziemniaki. Miejsce
przymusowego lądowania było usytuowane wzdłuż linii kolejowej 8
km na północnwschód od Słupska. Ppor. Jakubowicz,
nie wypuszczając podwozia, przyziemił bardzo gładko i pewnie,
kończąc dobieg samolotu w kartoflisku i nie doznając żadnych
obrażeń. Ppor. Radzikowski wylądował bezpiecznie na lotnisku w
Słupsku, mając w zbiornikach niecałe 200 litrów paliwa. Komisja
badania wypadków lotniczych była zdumiona tak precyzyjnym
lądowaniem młodego pilota. Oceniła, że tak mało jeszcze
doświadczony pilot ppor. Jakubowicz wykonał procedurę lądowania
bardzo dobrze. Dodano przy tym, że samolot będzie mógł powrócić
do dalszej eksploatacji. Przyczyną zdarzenia była utrata orientacji
przez ppor. Radzikowskiego; nieprzestrzeganie instrukcji wznawiania
orientacji i niemeldowanie KL o zaistniałej
sytuacji. To właśnie doprowadziło do przymusowego lądowania jednego z
pilotów poza terenem macierzystego lotniska.
Zwrócono też uwagę
na złą organizacja lotów. Na zakończenie tej krótkiej relacji, którą zdał mi kpt. pil. rez. Tadeusz Jakubowicz, ten sam przyznał, iż
sprawne lądowanie w takim terenie zawdzięcza wspaniałemu i
szalenie wymagającemu instruktorowi - ppor. pil. Stanisławowi
Kasprzakowi, który podczas szkolenia bardzo często wykonywał
ćwiczenie z komendą "Przymusowe lądowanie". Polegało to na
wykonywaniu imitacji podejścia samolotu do wykonania awaryjnego
lądowania w terenie przygodnym z bardzo niskim lotem na małych
obrotach i ze schowanym podwoziem. Ćwiczenia te były wykonywane
daleko od lotniska i przysparzały ćwiczącym pilotom dużo emocji,
ale i ogromnej satysfakcji. Być może właśnie te ćwiczenia w
późniejszym czasie zaowocowały szczęśliwym zakończeniem lotu z
przymusowym lądowaniem mojego dzisiejszego bohatera.
PS.
Dziękuję Panu kpt. pil. rez. Tadeuszowi Jakubowiczowi za pomoc w
zrealizowaniu niniejszego materiału.
Krótkie
dane obu samolotów
Samolot
Lim-1, nr ser. 1A-07-008, rok prod. listopad 1953, typ silnika M-05 nr
541037/A, rok prod. 18.01.1956. Samolot przechodził remont średni w
dniach 7.02.57-19.03.1957 roku w PWR-3. Nalatał od początku
eksploatacji 51 godz. i 13 minut. Samolot przeznaczony do dalszej
eksploatacji. Mechanik samolotu to st. mar. Bernard Gładych.
Samolot
Lim-1, nr ser. 1A-07-003, typ silnika SOT-45F, nr 45311058 nalatał do
zdarzenia 130 godz. i 48 minut. Samolot nie przechodził remontu
średniego, przeznaczony po naprawie do dalszej eksploatacji.
Mechanik samolotu to st. mar. Józwiak.
PS.
Oba samoloty do 17 sierpnia 1957 roku służyły w 34 PLM OPL MW.
Tekst
Krzysztof Kirschenstein
Zdjęcia
z archiwum autora
PS.
W przygotowaniu art. pt.: "Dziewiątka z Babich Dołów" (cd.), "Starty na przyspieszaczach w 34 PLM", "Katastrofa Po-2 w 34
PLM MW", "Przymusowe lądowanie UJak-9 na przebazowaniu w
Gdańsku-Wrzeszczu", "Katastrofa samolotu Ił-28 U3 z 15SELR".