Wyszukiwarka

Aviateam.pl na Facebook

Najlepszy z najlepszych

Kategoria: Piloci Polskich Sił Powietrznych Utworzony: 2013-04-02 Autor: Kirschenstein Krzysztof

Piloci polskich sił powietrznych od wielu, wielu lat stanowili elitę lotnictwa myśliwskiego. W zawodach m.in. o tytuł najlepszego z najlepszych ubiegali się co najmniej ci, którzy musieli mieć już za sobą spędzonych w powietrzu w rożnych warunkach atmosferycznych co najmniej 1000 godzin. Nawet tak wysokie kwalifikacje zawodowe " poparte rutyną " nie dawały nikomu szans na zwycięstwo podczas rozgrywanych zawodów o tytuł zespołowego czy indywidualnego mistrza lotnictwa myśliwskiego. Piloci nie tylko musieli wykazać najwyższy kunszt powietrznej walki z jej wszystkimi wariantami taktycznymi, ale ponadto musieli również dowieść, że ani na chwilę nie opuszcza ich sportowe zacięcie w zmaganiach z kolegami.

Już podczas pierwszych konkurencji w zawodach można było zaobserwować, że poziom wyszkolenia myśliwców był bardzo wysoki i wyrównany, dlatego mjr pil. Jerzy Pelc przygotował coś specjalnego. Tym razem, pilotując swój samolot Lim-5, już w połowie pasa poderwał go lekko od ziemi i na przytrzymaniu, z każdym metrem sukcesywnie zwiększał kąt wznoszenia przy włączonym dopalaniu - piął się ze swoją maszyną efektownie w górę. Oglądający to wszystko z zapartych tchem koledzy, komisja i cały personel lotniczy zgromadzony w tym czasie na lotnisku byli już samym startem wprawieni w najwyższe zdumienie. Tym startem i po chwili pętlą rozpoczął pilot demonstrowanie indywidualnego pilotażu ( nad tą figurą pracował wiele godzin ). Jak pocisk rakietowy wzbił się pionowo ze swoją maszyną, gdzie wykonał tzw. "przewrót na górce" i począł "kręcić" ósemkę raz z dolnego, to znów z górnego położenia samolotu. Prędkość nadawała ciągłości następującym po sobie ewolucjom. Gdy sędziowie wypatrywali go na błękicie, mjr Pelc pojawił się z maszyną przewróconą na plecy tuż nad polem startowym.

Mijały długie sekundy, a pilot wciąż nie zmieniał położenia samolotu w locie odwróconym, jakby zamierzał przekroczyć barierę lotniczej odwagi. Nad końcem pasa startowego pilot przerzucił samolot, przechodząc do kolejnego tym razem bojowego manewru. Samolot z ogromną prędkością przeleciał nad pasem i w następnej chwili pilot świecą wyprowadzał go do góry, wykręcając swój samolot do pętli zostawiając za sobą ogromne płaty białych strug powietrza zrywanych ze skrzydeł, które wyraziście podkreślały ślad lotu srebrzystego myśliwca. W kolejnej figurze pilot wykonał efektowny manewr, przechodząc piekielnie nisko nad trawą obok drogi startowej. Wszyscy na ziemi oglądali ten spektakularny pokaz odwagi i kontrolowanej brawury, podpartej wysokim kunsztem lotniczym legendarnego niegdyś ppłk pil. Leopolda Pamuły. Lim-5 mjr Pelca wychodził z każdej pętli tuż nad betonem pasa startowego, następnie pilot przerzucał samolot na plecy, mając pod sobą wysokości zaledwie paru metrów i z takiego lotu przechodził do beczek, wykonując je na wznoszeniu.

Same beczki wykonywane tuż nad ziemią wyglądały inaczej niż te, które można było obserwować w normalnych strefach pilotażu. Po każdym odwróceniu samolotu o dziewięćdziesiąt stopni pilot przytrzymywał swojego Lima przez chwilę, akcentując tym samym swoje położenie. Wyglądało to bardzo efektownie, zwłaszcza kiedy figura ta była wykonywana na minimalnej wysokości. Odwaga i pewność siebie sprawiały, że pokaz wzbudzał niekłamany podziw u wszystkich, bowiem mjr Pelc ten pokaz demonstrował z coraz to większą zuchwałością, wykreślając na niebie nowe, niebezpieczne figury. Cały pokaz był majstersztykiem z najdrobniejszymi szczegółami tak zaplanowanymi, aby nie budził zachwytu u laików, lecz u tych, dla których wyższy pilotaż był chlebem powszednim. Podziw i uznanie dla wykonującego brawurowy pilotaż mjr Jerzego Pelca był niezwykły; każdy z uczestników biorących udział w zawodach chciał uściskać dłoń pilota. Gdy ten wylądował i podkołował na stoisko, podziękował swoim technikom za wspaniale przygotowany samolot do tak dynamicznego pokazu.

Każdy z obecnych nie tylko pilotów składał mu szczere gratulacje, nie szczędząc przy tym gorących słów uznania, na które w pełni sobie zasłużył. Pomyliłby się ten, kto sądziłby, że pilotaż mjr Pelca na tak niskich wysokościach wynikał z jego fantazji, jak i chęci wyżycia się. Był on bowiem cały czas kontrolowany barierą dopuszczalnego ryzyka. Był to pokaz brawurowy, lecz wykonywany po gruntownym przemyśleniu i przy opracowaniu dokładnie każdego elementu, bez lekceważenia grożącego pilotowi niebezpieczeństwa. Podczas wielu treningów mjr pil. Jerzy Pelc do perfekcji przygotował wszystkie figury, łącząc umiejętnie rozsądek i odwagę. Pilot znakomicie opanował samolot i wykorzystał jego walory do granic możliwości. Praktycznie dowiódł, ze wytrwałą pracą można dojść do sukcesu nieprzeciętnej miary, pozostającego w pamięci i kronikach lotnictwa polskiego na długie lata.



Tekst Krzysztof Kirschenstein


Zdjęcia z archiwum autora