W
połowie lat 90 XX wieku PZL Mielec postanowiły przetestować
samolot I-22 Iryda w warunkach morskich, proponując go tym samym
lotnictwu Marynarki Wojennej i licząc na jej użytkowanie w
jednostce lotniczej w Gdyni - Babich Dołach. Ta w tym czasie miała
na swoim wyposażeniu samoloty myśliwskie MiG-21bis i samoloty
szkolne TS-11 Iskra. Był to zarazem również pomysł ówczesnego
szefostwa lotnictwa MW, które chciało mieć ten samolot na wymianę
wysłużonych już wtedy TS-11 Iskra na nowszy samolot, który
bardziej sprzyjałby warunkom latania nad morzem. MiG-21bis był
bardzo nieekonomiczny "w użyciu", poza tym nie nadawał się w
100% do zadań, jakie przed nim stawiano - rozpoznanie i wsparcie OGU
(Okrętowa
Grupa Uderzeniowa).
Samoloty posiadały jeden silnik, co nie dawało pilotowi żadnego
komfortu latania nad morzem. W połowie lat 90-tych polityczny ukłon
w kierunku rodzimego producenta - Mielec mocno się już chwiał,
WOSL też nie bardzo paliła się do zakupu Iryd. Wiadomo też było,
że Iryda była już przestarzała jako ewentualna platforma dla
przyszłego samolotu przejściowego. Tak więc jedynie w Marynarce
Wojennej - jak zawsze bardzo konserwatywnej - Iryda była do
zaakceptowania biorąc pod uwagę jej niewielkie plusy. Pierwsze
samoloty I-22 Iryda zaczęły przylatywać na lotnisko Babie Doły w
połowie 1992-93 roku, aby zaprezentować całą swoją gamę
możliwości nie tylko lotnych przed szefostwem MW. Jednak dopiero po
udanym Air Show w 1995 roku dowództwo MW zebrało ekipę
doświadczonych już pilotów z byłego 34 PLM OPK, wśród których
byli: opiekun grupy i zarazem ostatni dowódca 34 PLM MW kmdr dypl.
por. pil. Stanisław Felner, kpt. mar. pil. Andrzej Szczotka, kpt.
mar. pil. Ryszard Bladowski, kpt. mar. pil. Zbigniew Smutek i kpt.
mar. pil. Jan Mieszkowski. Ostatni czterej byli promowani w 1986 roku
i należeli już do grona pilotów legitymujących się pierwszą
klasą. Po przejściu skróconego (było to uwarunkowane tym, iż
piloci ci mieli spore już doświadc
zenie w lotach na samolotach
MiG-21bis i TS-11 Iskra) szkolenia teoretycznego, które odbyło się
w PZL Mielec w dniach 16-27 października 1995 roku, a następnie
kursu z egzaminem, dopuszczono ww. pilotów do lotów 10 listopada
1995 roku w Dęblinie. W tym samy czasie należało również
przeszkolić personel naziemny, co też uczyniono. Równolegle ze
szkoleniem pilotów przeszkalała się grupa personelu technicznego.
Samoloty Iryda miały trafić do 2 Eskadry Lotniczej, więc
przeszkolenie dotyczyło tylko osób tej eskadry. Oprócz ludzi z
dywizjonu pojechali też oficerowie z brygady, wśród których byli
m.in. kmdr Henryk Cichowski czy kmdr Jurek.
Zajęcia odbywały się
w salach wykładowych. Personel naziemny udał się do Mielca w 3
grupach. Na przeszkolenie wytypowani zostali m.in.: Kazimierz
Wiśniewski, Piotr Gliński, Marian Kolski, Marcin Lewandowski,
Henryk Gniech, Jerzy Hanke oraz dwóch innych podoficerów. Były też
inne osoby z rożnych specjalności. Tak wspomina po latach swój
pierwszy kontakt z Irydą mjr rez. Henryk Gniech:
"Mnie
Iryda zaskoczyła swoim kształtem, aczkolwiek z literatury fachowej
wiedziałem trochę o jej budowie. Ponadto dość zróżnicowany był
poziom kabin. Jednak w całości wywarła pozytywne wrażenie na
zewnątrz. W kabinach było wiele znanych mi przyrządów i
rozwiązań. Sprawiała wrażenie dość surowej. Mimo wszystko -
ciasnawa (takie było moje wrażenie). Zewnętrzny dostęp do
agregatów dość dobry. Ja patrzyłem pod kątem eksploatacji
osprzętu. Na etapie nauki nie miałem przeciwwskazań do samolotu.
Nie dane mi było eksploatować tego samolotu. Wiadomo, to skutek
katastrof, ale ja bardziej skłaniam się ku stwierdzeniu, że to
samolot "polityczny".
Myślę, że w lotnictwie morskim, jako
dwusilnikowiec, byłby dobry. Wiadomo, że kolejne wersje były
ulepszane o doświadczenia poprzednich. Pięknie się prezentowała w
locie i na ziemi!!!".
Tymczasem już po niespełna dwóch tygodniach od zdania
egzaminów ww. piloci przystąpili do praktycznego przeszkalania się
na samolocie I-22 Iryda w dęblińskim pułku, zaliczając po kilka
lotów. Tak po latach wspomina swoją przygodę z samolotem I-22 kmdr
por. dypl. pil. rez. Stanisław Felner:
"Opracowany
został dla nas program przeszkolenia w Dęblinie, bardzo okrojony,
ale we wszystkich warunkach atmosferycznych plus zastosowanie bojowe
na poligonie i ja jako późniejszy wyszkolony instruktor. Samo
przeszkolenie w Dęblinie szło bardzo opornie. Raz, że trafiliśmy
na okres słabych warunków pogodowych, dwa - były wciąż problemy
ze sprawnością samolotów, trzy - nasze szkolenie nie było
zadaniem priorytetowym dla dęblinian, choć bardzo nam kibicowali i
stworzyli miłą atmosferę. Lataliśmy na egzemplarzach z silnikiem
SO-3W; był jeszcze egzemplarz z silnikiem Rolls-Royce i fotelem
Martin Backer. W sumie nalatałem na I-22 około 12 godzin, koledzy
trochę mniej".
W
trakcie przeszkalania teoretycznego 23 października 1995 roku swój
pierwszy lot na I-22 wykonał kpt. mar. pil. Andrzej Szczotka, który
w późniejszym czasie w rozmowie ze mną widział mimo wszystko ten
samolot w lotnictwie morskim:
"Dwa
silniki Irydy z całą pewnością mogły dodawać pilotom większego
komfortu w lotach nad morzem. Niestety wszystko skończyło się w
styczniu 1996 roku".
Jednak
pierwszym pilotem z wytypowanej grupy latania na wyższy pilotaż
rozpoczął w tym czasie już kpt. mar. pil. Jan Mieszkowski, który
również po ukończeniu szkolenia miał zostać instruktorem (według
oceny zastępcy dowódcy d/s kmdr. ppor. dypl. pil. Pawła Padiasa)
do szkolenia pozostałych pilotów już na macierzystym lotnisku w
Babich Dołach. Według opinii personelu lotniczego Iryda mimo
wszystko nie wzbudzała w nich specjalnego entuzjazmu. Kmdr dypl.
pil. rez. Stanisław Felner tak oceniał ten samolot po pierwszych
lotach:
"Osobiście
oceniałem ten samolot jako mało udany, szczególnie do szkolenia na
początkowym etapie. Miał sporo wad i był nieprzyjemny na etapie
podejścia do lądowania i samego lądowania. Taką też oficjalną
opinię przekazałem moim ówczesnym szefom".
Szkolenie jednak trwało i mimo jasnych wskazówek kmdr. Felnera
na temat samolotu I-22 wcześniej zaplanowany cykl szkolenia pilotów
z 1 Puckiego Dywizjonu Lotnictwa MW musiał być ukończony.
Ps. Dziękuję p. Henrykowi Gniechowi i mojemu serdecznemu przyjacielowi Stasiowi Felnerowi za pomoc przy pisaniu tego materiału.
Tekst Krzysztof Kirschenstein
zdjęcia
Wacław Hołyś, Cezary Piotrowski, Mariusz Konarski