Wyszukiwarka

Aviateam.pl na Facebook

Wychowankowie Jerzego Pacześniaka

Kategoria: Wspomnienia najlepszych Utworzony: 2015-05-10 Autor: Kirschenstein Krzysztof

Na początku lat 80-tych szkolenie w 34. PLM OPK było prowadzone najlepiej w całym kraju co można było zaobserwować np. w kolejnych odsłonach organizowanych ćwiczeń na szczeblach Korpusów. Szkolono pilotów promocji 80 i 82, którzy w tym czasie już przymierzani byli do egzaminów na 1 klasę pilota wojskowego. Tak po latach wspomina tamten okres kmdr ppor. pil. rez. Wiesław Krawczyk - "Rzeczywiście wyprzedzaliśmy w szkoleniu nie tylko kolegów promocyjnych z innych jednostek myśliwskich, ale nawet kilka wcześniejszych promocji". Nie da się ukryć, że za tym wszystkim stał dowódca 34. PLM OPK - ppłk dypl. pil. Jerzy Pacześniak, którybył postaciąniezwykle barwną i kontrowersyjną. Pułkiem dowodził dynamicznie i dużo brał na siebie co podobało się prawie wszystkim. W tamtym okresie szwankowało mocno szkolenie ogólnowojskowe, ale Pacześniak stawiał na lotnictwo, a nie na musztrę. Priorytetem dowódcy było wyszkolić jak najszybciej promocję 82.

Młodych pilotów promocji 82 często angażował w ćwiczeniach taktyczno-bojowych. Jednym z nich był ppor. pil. Wiesław Krawczyk, który po latach tak wspomina udział w bardzo ważnych ćwiczeniach. "W domku pilota oczekiwaliśmy od wczesnych godzin porannych na start celem wykonania zadań na których miały być realizowane walki powietrzne i przechwycenia z lądowaniem na obcym lotnisku. Niestety warunki atmosferyczne panujące w tym czasie nad północną Polską (burze i silne opady deszczu) powodowały ze dowództwo Korpusu z godziny na godzinę odkładało rozpoczęcie działań w powietrzu. Późnym popołudniem warunki poprawiły się na tyle, że zdecydowano się na realizowanie wcześniej zaplanowanych zadań. Ku zdziwieniu wszystkich kazano nam startować tuż przed końcem dnia. Na MiG-ach nie latało się w nocy, parami, ze względu na umieszczenie świateł pozycyjnych nie widocznych dla prowadzonego. Ale dowódcy pułku bardzo zależało na opinii i co za tym idzie na awansie. Było to z korzyścią dla naszego szkolenia".

Po długim oczekiwaniu personel lotny otrzymał zgodę i piloci wystartowali w grupie 12 samolotów do wykonania zadań. Wiesław Krawczyk - "Jako ostatnia para kołowaliśmy z Jurkiem Babierzem. Będąc coraz bliżej pasa startowego przyglądałem się startującym w strugach deszczu kolegom i podnoszącym się za ich samolotami pióropuszem wody. Nie było mi do śmiechu, wiedząc, że Jurek ma mniejsze doświadczenie ode mnie, a ja słabe w prowadzeniu pary".

W trakcie wykonywania zadań warunki atmosferyczne znowu się pogorszyły. Zdecydowano się na lądowanie na zapasowym lotnisku 62. PLM OPK w Kąkolewie. Całą grupą dowodził ppłk pil. Bronisław Piech, który wylądował na tym lotnisku wcześniej z por. pil. Ryszardem Strzałą samolotem TS-11 Iskra. W czasie budowania manewru do lądowania w rejonie lotniska, z każdą minutą pogarszały się warunki atmosferyczne (zrobiło się ciemno po deszczu i zaczęła wychodzić mgła). Powagi sytuacji dodawał fakt, że piloci podchodzili do lądowania z małą ilością paliwa i nikt z nich nie brał pod uwagę możliwości odejścia na inne lotnisko zapasowe. W tym czasie poznański pułk przebywał na przebazowaniu w m. Konkolewo, ale tego dnia lotów już nie wykonywał. Przebywający w tym czasie na stanowisko "KL" ppłk Piech otrzymał informacje, że nie działają reflektory APM. Wtedy padły pamiętne słowa ppłk Piecha do oficera z obsługi lotniska "oni wylądują przy własnych" i rozpoczął sprowadzać grupę młodych pilotów na lotnisko.

Kmdr ppor. pil. Wiesław Krawczyk - "Lot po trasie był bardzo spokojny, ale podczas zbliżania do Kąkolewa, nawigator uprzedził nas, żeby podchodzić do lądowania z prostej bo pod chmurami robi się ciemno i wychodzi mgła. Po przejściu na kanał lotniskowy podniosło mi się ciśnienie, gdy usłyszałem komendy radiowe. Po zgłoszeniu naszej pary podałem, że będziemy lądować z prostej i Jurek będzie lądował jako pierwszy. Pamiętam, że po przelocie dalszej radiolatarni długo wypatrywałem pierwszych świateł i gdy je zobaczyłem podano mi odległość 1800 metrów. Było już po zmroku, mgła nie pozwalała niczego zobaczyć, światła pasa ledwo się żarzyły. Ciemność zapadła bardzo szybko i nie mogłem ocenić kiedy nastąpi koniec pasa i gdzie jest droga kołowania".

Z kolei tak po latach wspomina ten dzień kmdr ppor. dypl. pil. rez. Stanisław Felner "Na prostej do lądowania, na przeciwległym końcu pasa zachodziło słonce i nic nie widzieliśmy, więc słuchaliśmy ppłk Piecha, a ten mówił do nas spokojnie. - obroty, obroty, trzymaj, trzymaj, ...a potem TERAZ i wtedy było przyziemienie i tak 12 razy!. W 12 - osobowej grupie większość pilotów była z promocji 82. Wszyscy z wielkim trudem w gęstej mgle, jeden za drugim wkołowywali na płaszczyznę postoju samolotów. Wysiedli, zdjęli kombinezony, a na pagonach pojawiły się dwie gwiazdki. Wtedy piloci 62. PLM z Poznania pytali się z jakiego cyrku Ci przylecieli!". Swoimi wspomnieniami z tego dnia podzielił się także kpt. rez. pil. Bogusław Bieniek. "Widzieliśmy zdziwienie na twarzach gospodarzy po wyjściu z autobusu, którego kierowca prawie zabłądził w mgle, ponieważ zobaczyli prawie samych podporuczników".

W tym emocjonującym lądowaniu brali udział: kpt. pil. Stanisław Pietraszkiewicz, por. pil. Marek Skupiński, ppor. pil. Stanisław Felner, ppor. pil. Bogdan Gazarkiewicz, ppor. pil. Sławomir Guzowski, ppor. pil. Krzysztof Tabiszewski, ppor. pil. Marek Tarka, ppor. pil. Wiesław Krawczyk, ppor. pil. Jerzy Babiarz, ppor. pil. Paweł Czeczotko, ppor. pil. Czesław Bielawski i ppor. pil. Bogusław Bieniek. Po wylądowaniu babiedolskich pilotów odbyła się odprawa personelu latającego. Tak po latach wspomina ją kmdr ppor. pil. rez. Wiesław Krawczyk - "Gdy weszliśmy na salę odpraw miejscowi byli zdumieni, że nikt przy takiej mgle nie odszedł na lotnisko zapasowe. Spostrzegli nasze młode twarze iprzyjrzeli się stopniom - oniemieli i nie mogli uwierzyć, w to co widzą. Nasi koledzy z promocji, których też nie brakowało w szeregach poznańskiego pułku, byli daleko za nami w szkoleniu i bardzo nam zazdrościli, że nas dopuszczają do tak trudnych warunków, i że dajemy sobie z tym radę".

Ze względu na bardzo złe warunki atmosferyczne (mgła) odlot nastąpił następnego dnia przy nie co lepszych już warunkach, choć gospodarze wciąż obawiali się o pogodę. Ppłk pil. Bronisław Piech z-ca dowódcy ds. szkolenia 34. PLM OPK po długich namowach otrzymał zgodę na start, po czym ustawił całą dwunastkę na pasie, i parami na sygnał - samoloty odrywały się od pasa. Dla pilotów z Poznania było to coś co wprawiło ich w niecodzienne zdziwienie, gdyż oni z tego pasa nigdy wcześniej nie startowali grupowo! Szef sztabu eskadry mjr rez. Henryk Gniech również bardzo dobrze wspomina okres kiedy dowódcą 34 pułku był ppłk Pacześniak - "Przebazowanie do Wdzydz w 1983 roku pokazało jak z powodzeniem można realizować plan szkolenia młodych pilotów, nie zaniedbując pozostałych pilotów. Właśnie na tym przebazowaniu przeżyłem trudne i piękne chwile związane z lotnictwem. Niewątpliwie do trudnych zaliczam słynny lot z choinką samolotu na 8604 i jego konsekwencje, a do przyjemnych - pełne poznanie możliwości młodych pilotów z 2 eskadry. Jednocześnie poznałem na czym polega twarde dowodzenie pułkiem. Widziałem jak meteorolog "podnosił" pułap, jak "rozbudowała" się mała chmurka w dniu imienin Czesława, jak dobitne słowa na zbiórce postawiły niektórych na nogi. To właśnie było barwne w naszym stylu życia na przebazowaniui pokazywało jak "trudną" postacią był Jurek Paceześniak. Jednak nikt nie cierpiał z nadmiaru lotów bo wiedział że weekendy spędzi w domu".

c.d.n

Tekst Krzysztof Kirschenstein

zdjęcia zbiory autora