W
czerwcu 1986 roku w jednym
z dni lotnych 62 Pułku Lotnictwa Myśliwskiego Obrony Powietrznej
Kraju, bazującego na lotnisku wojskowym Poznań-Krzesiny (KAMERA),
wykonywane są loty dzienne w godz.
9:00 -
16:00. Piloci mają realizować swoje programowe
ćwiczenia-zadania
w
powietrzu. Są to m.in.:
loty do stref na średni pilotaż, loty po trasach, loty na
przechwycenie w przedziale wysokości od 7600 do 8250 metrów, loty po
systemie na 3650 metrów oraz zbiórki klucza w łańcuszku
radiolokacyjnym z dwukrotnym zajściem i jego rozpuszczeniem do
lądowania z wysokości systemu. Lotnisko
i okolice, jak zawsze na krzesińskich lotach, rozrywa potężny
huk silników odrzutowych od startujących na dopalaczu myśliwców.
Loty dzienne pułk wykonuje w TWA przy zachmurzeniu 8/10 chmur warstwowych o dolnej
podstawie - pierwszej warstwy 800 metrów i widzialnościach poziomych
ponad 10 km. 62 PLM planowo realizuje zadania w powietrzu samolotami
MiG-21PFM i TS-11 Iskra. Zamówione lotniska zapasowe dla
poznańskiego pułku to: Piła (kryptonim Mangan), Powidz (Grabina), Wrocław (Hydrolog). Zabezpieczenie radiolokacyjne, łączność
i UL zapewniały środki własne lotniska: DRL, BRL, KNS,
RSL, FAZA, RCN, system świetlny Łucz-57, APM-90 ustawionych w tzw. bramce,
środki 31 Połączonego Stanowiska Dowodzenia PŁSD, jak i
środki dyżurne 3 Korpusu Obrony Powietrznej.
Nawigatorskie
zabezpieczenie lotów w bliższej strefie odpowiedzialności
realizowane jest z wieży przez chorążych nawigatorów klasy
mistrzowskiej i instruktorów: Franciszka Słońskiego i Kazimierza
Pawlaka oraz najmłodszego stażem nawigatorskim Janka Grondę. W dalszej strefie odpowiedzialności z głównego punktu naprowadzania GPN są obecni znakomici nawigatorzy i instruktorzy z korpusu chorążych:
Jerzy Kowalski, Zdzisław Stępiński i Andrzej Hutek.
Kierownikiem
lotów na wieży był zastępca dowódcy pułku ds. liniowych,
lotnik-myśliwiec, człowiek w swej klasie niezwykle doświadczony -
ppłk pil. Leopold Paul. Planowa tabela lotów jest realizowana bez
większych trudności, co potwierdza tylko, że wszystkie służby
lotniska wraz z technikami i pilotami wykonują we właściwym czasie
swoje czynności i zadania. Tak się złożyło, że w tym okresie
czasowym 62 PLM był w grafiku dyżurów w systemie Obrony
Powietrznej i pułk utrzymywał dyżur bojowy, tzw. parę dyżurną,
wystawioną przez samoloty myśliwskie MiG-21PFM w gotowości bojowej
nr 2.
To zadanie było i jest priorytetem we wszystkich jednostkach bojowych bez względu na ich rodzaj i typ sprzętu będącego na ich wyposażeniu. Dobór załóg i służb zawsze musi być najwyższej klasy, z odpowiednimi warunkami poziomu wyszkolenia, bowiem spoczywa na nich najważniejsze zadanie - obrona sektora odpowiedzialności terytorium państwa i państw układu militarnego w złożonych warunkach atmosferycznych, w dzień i w nocy oraz przy minimum do startu statków powietrznych danego typu. Dla dowództwa, na etapie planowania lotów, ułożenie PTL zawsze rodziło pewne problemy natury kadrowej. Minimum czterech pilotów z najwyższymi kwalifikacjami, często instruktorów, należało wyłączyć z lotów planowanych, wyznaczając ich na dyżur bojowy, zaś młodych pilotów trzeba przecież szkolić. Podczas trwania tych lotów, nagle, rozlega się alarm. Niezależnym systemem obiegu informacji, na wieżę zostaje przesłany sygnał "rozkaz", by osiągnąć gotowość bojową nr 1 dla pary dyżurnej. W tym momencie kierownik lotów (KL) ppłk pil. Leopold Paul i dyżurny kierownik lotniska (DKL) mjr pil. Wiesław Głuszczenko, zaczynają działać według procedur.
Przekazywane są komendy i hasła.
Piloci z pary dyżurnej - kpt. pil. Roman Wosik i kpt. pil.
Kazimierz Zientarski - natychmiast ruszają dyżurną osobową nyską
w stronę "stojanki", gdzie znajdują się ich samoloty. Biegną
technicy, uruchamiają zasilanie samolotów z tzw. AP. W eterze
słychać po chwili głosy pilotów zgłaszających się
indywidualnymi indeksami. GPN informuje wieżę, że przerywa
dalszą realizację zadań w powietrzu dla załóg samolotów
lecących na przechwycenie i po zaplanowanych trasach, które były
zarezerwowane dla 62 PLM na dzisiejsze loty. Nawigatorzy
naprowadzania przekazują na wieżę w kolejności indeksy pilotów
powracających z przerwanych już zadań, a będących jeszcze w ich
dowodzeniu, bowiem muszą się zająć niezidentyfikowanym
obiektem, który naruszył sektor OP. W tym czasie pada już decyzja
o uruchomieniu pierwszego samolotu z pary dyżurnej na małą
wysokość -"bez produktów", ale z amunicją bojową 200 szt. w
GSz-23. Komendę na start z kursem zachodnim 300 stopni otrzymuje od
KL, na co błyskawicznie reaguje myśliwiec prowadzony przez
kpt. pil. Kazimierza Zientarskiego. Padają komendy w sieciach
dowodzenia. Ruszył system sił i środków skierowanych w jednym
tylko celu, aby jak najszybciej dolecieć, rozpoznać i przechwycić
nieznanego intruza. Nawigatorzy naprowadzania, ukryci pod
powierzchnią ziemi, mając za oczy anteny radarów PŁSD, wypatrują
celów na ekranach wskaźników obserwacji okrężnej. Rozpoznano
jeden niezidentyfikowany obiekt.
Następuje podział zadań i
przydział tego obcego do ścisłej obserwacji. Na planszecie
sytuacji powietrznej w PŁSD wprawna ręka żołnierza - planszecisty
wyrysowuje drogę, jaką cel przemierza w naszym sektorze OP. Na PŁSD
nieustannie są przekazywane rozkazy i wymieniane komendy do
rakietowców, radiotechników, rozpoznania i lotników, jak również
meldunki do przełożonych. Nawigatorzy naprowadzania analizują
zaistniałą sytuacje powietrzną. Już obserwują na swych ekranach
ich myśliwiec, który po wykonaniu niezbędnych procedur i
otrzymaniu zgody z wieży bardzo dynamicznie wystartował.
Nawigatorzy nawiązują łączność z kpt. pil. Kazimierzem
Zientarskim. Skierowanymi do niego komendami radiowymi wprowadzają
jego samolot myśliwski na wstępną rubież przechwycenia lecącego
naruszyciela. Nadal nie wiadomo, jaki to cel, ale wiadomo, że porusza
się na wysokości 900 metrów z prędkością 600 km/h, lecąc kursem
150 stopni, a więc w chmurach; znajduje się 100 metrów
powyżej ich dolnej podstawy. To może trochę utrudnić zadanie
ewentualnego rozpoznania wzrokowego, ale na pewno nie samego
przechwycenia obcego.
Nawigatorzy GPN dzielą się zadaniami.
Jedni dowodzą własnym myśliwcem, inni kierują komendy radiowe do
załóg samolotów własnych, będących w ich dowodzeniu i ustawiają je na kurs w kierunku macierzystego lotniska. Na
ustalonej rubieżny przekazują nawigatorom kontroli strefy bliższej
w stosownej kolejności najbliższe powracające załogi, indeksy,
kursy, wysokości i pozostałości paliwa. Cel zmienia kurs w prawo
na 180 stopni i kieruje się na poznański punkt, czyli lotnisko.
Na drodze jego lotu najpierw jest Poznań, a za miastem zaraz
lotnisko. Czas w takich momentach jak zawsze nieubłaganie szybko
płynie, drogi ubywa, a myśliwiec kierowany komendami nawigatorów z
ziemi też dostaje dane na zmianę kursu i wysokości. Majestatyczny
MiG-21PFM zbliża się do celu z tylnej półsfery. Pilot zapewne
zaraz po włączeniu zobaczy go na radarze
pokładowym i rozpozna. Nagle nawigatorzy z GPN wysyłają
zapytanie do nawigatorów na wieży (Janka Grondy i Franka
Słońskiego), czy obserwują cel. Ci ze stoickim spokojem
odpowiadają, że widzą cel oraz ich myśliwiec. Ta odpowiedz
wystarczyła, aby po krótkiej wymianie słów ze przydzielić nawigatorom z wieży końcowe
zadanie naprowadzenia. GPN bowiem zauważył narastający
problem z dalszą, skuteczną obserwacją celu. Prawdopodobnie taką
taktykę wybrała załoga lecącego samolotu.
Nawigatorzy GPN
przewidzieli to zagrożenie dla własnego myśliwca, bowiem cel
już to wykorzystał. Zespół nawigatorów w wieży zawsze prowadzi
pełną obserwację przestrzeni powietrznej w rejonie lotniska dzięki
własnym niezależnym środkom radiolokacyjnym (innym niż GPN
). Stąd te pytania i wzajemna pomoc. Kpt. Zientarski przeszedł
teraz pod opiekę nawigatorów z wieży. Cel po chwili zmienił kurs
na 130 w lewo, tuż przed miastem. Nawigatorzy Janek Gronda i Franek
Słoński mają teraz swojego pilota na swoim dowodzeniu. Zmieniają
zakres skali wskaźnika obserwacji WOO na dokładniejszy, zmieniając rodzaj pracy swojego radaru; potencjometrem
czułości sygnału wyostrzają echa lecących obiektów.
Podpierają się pelengiem i wprowadzają pilotowi małe
poprawki do kursu w prawo, w tylną półsferę lecącego celu na
odległość około 10 km. Ta wysokość pozwoli pozostać
bezpiecznie 100 metrów nad górną granicą pierwszej warstwy chmur.
Pomyślano, że jeżeli cel nie zmienił wysokości to go dopadną na północnych rubieżach miasta tak,
aby intruz nie mógł już wykonać zadania. Napięcie sięga
zenitu.
Ważą się losy zaangażowanych zespołów ludzkich w 62
PLM i na PŁSD. Nagle pilot po włączeniu "wysokiego"- podaje w
eter: "Cel widzę na stacji w odległości 8, poniżej z przodu".
To jest najważniejsza informacja dla całego zespołu dowodzenia
na ziemi. Zespół prowadzący swojego pilota wie już, że Kazik
na pewno "go nie odpuści", zaś ten zwiększa prędkość swojego
myśliwca. Na ekranach WOO widać dynamikę impulsu myśliwca
zbliżającego się do celu. Rozlega się głos pilota, jego spokojna
komenda: "Na rozpoznaniu cel nie odpowiada, cel obcy, wykonuję
przechwycenie. Cel przechwyciłem, wyprowadzam w lewo na wysokości
1500 metrów". Nawigatorzy potwierdzają wysokość, pytając o
pozostałość paliwa; pilot odpowiada, że ma jeszcze o 300 litrów
za dużo, aby lądować z tego miejsca. Podają pilotowi w takim
razie nowy kurs w PZKL na daleką, długą prostą i do
lądowania z prawym zakrętem, a na prostej wcześniejsze
wypuszczenie podwozia. W tym samym czasie wieża i GPN
wymieniają szczegółowe dane potrzebne do meldunku dla dowództwa i
przełożonych o rubieżny, na której cel został przechwycony, w
jakim czasie na jakiej wysokości. Po dłuższej chwili pilot
samolotu MiG-21PFM należącego do 62 PLM OPK z Poznania jest już
na wyrównaniu, znajdując się nad progiem pasa RNY 12. Jak się później okazało,
naruszycielem był tzw. cel kontrolny lecący na sprawdzenie
środków OP Układu Warszawskiego w postaci samolotu bombowego, naddźwiękowego Tu-22 z bazy rosyjskiej WWS. Maszyna wykonywała
zadanie bojowe w czasach pokoju; leciała przez NRD, nasz kraj i
dalej na wschód do ZSSR. Zadanie przez 62 PLM OPK zostało wykonane doskonale. Kiedy "tutka", jak w gwarze pilotów określa się Tu-22, wyleciała
już z kontrolowanego rejonu i emocje opadły, dyżurny ruchu lotniczego lotniska st. sierż. sztab. Edwin Kubiak przekazał
na wieżę zgodę operacyjną na kontynuowanie przerwanych lotów
dla pułku. Po zakończonych lotach jak zawsze odbyło się ich
omówienie.
Rozmów i dzielenia się wrażeniami na temat tego
naruszyciela było wiele. Byli i tacy, co zobaczyli wielką, srebrną
sylwetkę "tutki" w "oknie" między chmurami. Również sam pilot odczuł na własnej
skórze, jakie wrażenia pozostają w pamięci podczas przelotu w
pozostawionych strugach wylotowych dwóch potężnych silników
odrzutowych bombowca naddźwiękowego. Pułk niemalże bojowo zdał egzamin
wzorowo.
Opracowanie tekstu Jan Gronda i Krzysztof Kirschenstein
Zdjęcia z archiwum autorów.
Objaśnienia do tekstu
TAG - Telefoniczny Aparat Głośnomówiący - bezpośrednie łącze pomiędzy osobami funkcyjnymi
GPN - Główny Punkt Naprowadzania przypisany dla danego pułku w sektorze obrony powietrznej (rejonie tzw. odpowiedzialności obrony)
WOO - Wskaźnik Obserwacji Okrężnej (zobrazowane na monitorze informacje dla nawigatora ze stacji radiolokacyjnych obserwacji przestrzeni powietrznej dookrężnej, tj. 360 stopni obrotu poziomego anten)
Peleng -określenie namierzania statku powietrznego
bez produktów - czyli bez rakiet bojowych (zdejmuje się je na wyraźny rozkaz tuż przed uruchomieniem samolotu do startu, cel jest bowiem kontrolny lub znany dla najwyższych przełożonych)
PS.
Pragnę tym skromnym materiałem podziękować wszystkim nawigatorom
służącym w 62 PLM OPK, jak również pozostałym do dziś
pracującym w całym kraju za ich odpowiedzialną pracę, a mojemu serdecznemu Przyjacielowi Jankowi Grondzie za
okazaną pomoc i duże wsparcie przy realizacji powyższego artykułu,
który przyniósł zadowolenie i stał się nowym doświadczeniem.