Wyszukiwarka

Aviateam.pl na Facebook

Nocne loty na poligon morski LMW

Kategoria: Wspomnienia najlepszych Utworzony: 2012-01-11 Autor: Kirschenstein Krzysztof

W okresie letnim 30 PLSz MW wykonywał dużo ciekawych zadań. Jedno z nich, które odbyło się 12 maja 1967 roku opisuję w końcowej części artykułu. Loty na poligon morski w ramach szkolenia na "klasę" piloci rozpoczynali po przeszkoleniu elementów zastosowania bojowego na poligonie lądowym. Elementów było dużo np.: strzelania, bombardowania z różnych kątów o zmroku w nocy i o świcie, pojedynczo, parą czy kluczem. Po przeszkoleniu rozpoczęły się loty treningu ciągłego dla podtrzymywania nawyków i loty taktyczno - bojowe. Ponadto istniał obowiązek wykonywania określonej ilości elementów dla podtrzymywania klasy na dany rok. Dowódcą 30 PLSz MW od 4 kwietnia 1963 roku został kmdr por. pil. Zdzisław Smyk.

Warto tutaj od razu napisać, ze w owym czasie w pułku prowadzone było intensywne szkolenie lotnicze, w wyniku którego przy dobrym współdziałaniu uzdolnionych oficerów personelu kierowniczego już w 1969 roku wszyscy piloci uzyskali I klasę pilota przy 100-procentowej obsadzie etatowej. Wśród wyróżniających się pilotów byli: dowódca pułku kmdr por. pil Zdzisław Smyk, szef bezpieczeństwa lotów kmdr ppor. pil Bolesław Serafin, szef strzelania pow. kmdr ppor. pil Henryk Staszewski, dowódca 1 eskadry kpt. pil. Stanisław Bodzak, dowódca 2 eskadry kpt. pil. Tadeusz Szostek oraz dowódca 3 eskadry kpt. pil. Stanisław Bednarek. Kolejnymi pilotami, których personalia trzeba wymienić, bo w pełni na to zasłużyli, byli instruktorzy: kpt. pil. Wiesław Mikunda, kpt. pil. Józef Janiewski, por. pil. Kazimierz Witkowski, kpt. pil. Hieronim Rypiński, por. pil. Eugeniusz Skubij, kpt. pil. Józef Młynarczyk, por. pil. Marian Łaba, kpt. pil. Zdzisław Ławecki, kpt. pil. Jerzy Kawecki, kpt. pil. Ryszard Radzikowski, por. pil. Włodzimierz Sztark, kpt. pil. Wacław Żukowski, por. pil. Kazimierz Adamczyk, kpt. pil. Eugeniusz Teodoruk, kpt. pil. Edward Kuper, kmdr ppor. pil. Stefan Rajnik latający wcześniej w 34 PLM MW i wielu innych. W tym miejscu chciałem opisać loty nocne na poligon morski, które odbyły się 12 maja 1967 roku. Nocne loty na poligon morski w Zatoce Puckiej miały swój niecodzienny urok, gdyż nacechowane były elementem tajemniczości, która kryła się w mrokach nocy.

Mimo że odbywano takie loty od niemalże zawsze w historii lotnictwa, samo zjawisko nocy, wczesnego świtu i zapowiedź wciąż takich samych, ale nie tych samych doświadczeń wzbudzała napięcie i niecierpliwe oczekiwanie na czas lotniczego, myśliwskiego spełnienia choćby w postaci treningu. Warto zaznaczyć tutaj, że zadania strzelań nocnych rozciągnięte były w czasie kilku tygodni. Odbywały się one w miesiącach, kiedy panowały krótkie noce, czyli w maju, czerwcu, lipcu. Każdorazowo wszelkie zadania poprzedzane były w przeddzień naziemnym przygotowaniem całego personelu lotniczego. W dniu następnym z odpowiednim wyprzedzeniem z siemirowickiej jednostki na lotnisko Babie Doły wyruszał kierownik lotów poligonu, aby zaznajomić się z przygotowaniem poligonu do nocnych ćwiczeń. Na Babie doły KL leciał z Cewic samolotem Lim lub TS-8 Bies z odpowiednim wyprzedzeniem czasowym. Później przesiadał się na motorówkę z komendy portu, która wiozła go w rejon celi. Na celach KL zapalał beczki z ropą i odpływał na odległość 600 metrów. Celami morskimi były zatopione wraki kutrów, małych statków, które były rozmieszczone wzdłuż Mierzei Rybitwiej na Zatoce Puckiej.

Kiedy KL był już na wyznaczonej dla siebie pozycji, przekazywał wiadomość do Cewic o gotowości poligonu do działań. Warto zaznaczyć tutaj, że zadania ze względu na odmienną specyfikę miały różnoraki stopień trudności zwalczania celów, ich identyfikacji i określania odległości do niego. Dodatkowo takie ćwiczenie było spotęgowane emocjami. O zmroku i świcie cele był nieoświetlane i zlewały się z tłem. Dodatkowym utrudnieniem dla pilotów wykonujących tego typu ćwiczenia był fakt, że często o zmroku występowały zamglenia. Piloci musieli być bardzo mocno skoncentrowani i solidnie zmotywowani, aby nie ostrzelać kierownika lotów. Po zmroku już w nocy zaczęły się strzelania z oświetleniem celów bombami oświetlającymi. W rejon poligonu leciało 5 samolotów w potoku, jeden za drugim w odstępie od 1,5 do 2 km. Potok nadlatywał w ustalonej kolejności nad cel. Na komendę KL piloci włączali kolejno uzbrojenie. Ostatni, piąty samolot zrzucał bomby oświetlające i jako ostatni zajmował miejsce w kręgu. Bomby wybuchały i z nich wysypywały się roje świecących flar, które na spadochronach, powoli opadając, oświetlały rejon ataków. W tym czasie załogi ostrzeliwały zatopione wraki. Z racji tego, iż były to dość emocjonujące loty, lubiła je większość pilotów. Tak wspomina te ćwiczenia ich uczestnik, kpt. pil. Andrzej Małecki: "Po zrzuceniu ładunków i strzelaniach załogi wracały na lotnisko. Potem startowały kolejne grupy, bo elementy zastosowania bojowego potrzebne były do uzyskania lub potwierdzania klas. Gdy noc się kończyła, a zaczynał się świt, "klasowicze" znowu startowali na zwalczanie celów, tym razem o świcie i tak wkoło. Wszystkie te elementy szkolenia miały swoje odrębne właściwości". Po zakończeniu zadań wracał z poligonu KL i rozpoczynało się omówienie lotów oraz ewentualnych błędów. Po omówieniu ćwiczeń piloci udawali się na odpoczynek. Ciekawostką jest to, że kiedy odbywały się owe ćwiczenia, w mieście chodziły słuchy, że w nocy nad zatoką latało UFO.

c.d.n.

Tekst Krzysztof Kirschenstein
Zdjęcia z archiwum autora