W
połowie maja 1950 roku eskadra myśliwska dostała rozkaz
przebazowania się z Wicka Morskiego na lotnisko w Słupsku, tym samym dołączając do 30 pułku lotnictwa MW, w skład którego
organizacyjnie wchodziła. Przebazowanie sprzętu technicznego,
mienia gospodarczego oraz załogi technicznej eskadry odbyło się
transportem kołowym - samochodowym. Personel latający przebazowywał
się tradycyjnie drogą powietrzną, wykonując przy tej okazji
zadania programu szkolenia bojowego. Szef sztabu eskadry ppor. Marian
Skąmski zabrał się jako pasażer z dowódcą klucza myśliwskiego
por. pil. Stanisławem Kowalem na samolocie UT-2. Przelot zaplanowany
był po trasie z "PZK" nad Jeziorem Żarnowieckim. Tego dnia
pogoda była jak na zamówienie - ciepło, słonecznie i bezchmurnie; to dodatkowo wszystkich biorących udział w przebazowaniu napawało optymizmem z racji zaplanowanych w powietrzu zadań.
Po starcie i
nabraniu odpowiedniej wysokości ww. załoga przystąpiła do
realizowania swojego programu szkolenia. Przy panujących tego dnia
wspaniałych warunkach atmosferycznych już przy dolocie do jeziora
Żarnowieckiego z daleka można było dostrzec niezliczone tłumy plażowiczów przebywających na plaży oraz na wodzie, którzy
korzystali w ten sposób z ciepłego i słonecznego dnia. Cała ta
zbieranina w jednym obszarze żaglówek, kajaków i łódek
zainspirowała por. Kowala, aby przeprowadzić mały pokaz pilotażu
na jeziorem. Nie czekając już dłużej, zapytał swojego pasażera
ppor. Mariana Skąmskiego: "Może
byśmy zmotoryzowanym na wodzie i plażowiczom na brzegu jeziora
jakiś mały pokaz zademonstrowali?". Marian Skąmski z racji
zajmowanego stanowiska i wynikającego z tego tytułu obowiązku,
miał w głowie prawie cały program szkolenia bojowego każdego
pilota eskadry, znając przy tym poszczególne ćwiczenia każdego
programu. Pasażer z marszu poparł propozycję por. Kowala, gdyż
szybko sobie przypomniał, że por. ma zaległe ćwiczenie - lot do
strefy na małej wysokości, na samolocie szkolno-treningowym i to z
podaniem numeru ćwiczenia. To dodatkowo
mobilizowało pilota do zademonstrowania swoich umiejętności nad
niczego jeszcze nieświadomymi mieszkańcami żarnowieckiej okolicy.
Po dolocie do "PZK" pilot przystąpił do wykonywania ewolucji
akrobatycznych wynikających z przyznanego ćwiczenia. Znajdująca
się pod nimi grupa kajakowiczów oraz pozostałych łodzi szybko się zorientowała, że samolot zaczął
wykonywać brawurowe ewolucje nad nimi, co skłoniło ich, aby jak
najszybciej dopłynąć ku brzegowi jeziora. Jak się później okaże, była to
intuicyjna - zespołowa decyzja załóg o ich natychmiastowym oddaleniu się w bezpieczne miejsce od rejonu wykonywanej
przez pilota akrobacji. Po zakończeniu pilotażu w rejonie jeziora
por. Kowal zniżył się zbyt nisko do lotu koszącego z lewym,
głębokim wirażem nad jeziorem; musnął końcówką skrzydła o
lustro wody. Bryzgi wody wzbiły się w powietrze. Szczęściem dla
pilota i jego pasażera było to, że było to tylko draśnięcie
końcówką skrzydła. Można sobie wyobrazić, jak
niewiele brakowało, aby końcówka skrzydła weszła głębiej w
wodę; byłby to tragiczny finał lotu.
Po zetknięciu z wodą i szczęśliwym wyprowadzeniu z niej samolotu w górę, pilot natychmiast zwiększył prędkość, wychodząc tym samym na nakazaną wysokość, gdzie kontynuował lot po trasie w kierunku lotniska w Słupsku. Po wylądowaniu i zakołowaniu na stoisko pilot i pasażer po wyjściu z kabin spojrzeli sobie w oczy z zaaferowanymi minami, nie wracając już nigdy więcej do tego lotu w żadnych rozmowach.
PS. Dziękuję kmdr rez. Marianowi Skąmskiemu za pomoc w realizacji tego materiału.
PZK- punkt zmiany kursu.
Tekst
Krzysztof Kirschenstein
Zdjęcia: archiwum autora i Wacław Hołyś