I znowu weszliśmy w taki długi zimowy czas refleksji i oczekiwania.Dziś wracam do wspomnień moich zacnych kolegów z Morskiego Klubu Seniorów Lotnictwa oddział w Gdyni, prezentując ich wspomnienia z bogatej służby w szeregach lotnictwa morskiego i WLiOPK. Z moich notatek wydobyłem pewne zdarzenie, które miało miejsce w naszym lotnictwie wojskowym.
W zamyśle kierując się słowami wiersza K.I. Gałczyńskiego "Ocalić od
zapomnienia" oraz zaprzyjaźnionych ze mną rożnych środowisk lotniczych,
którym historia naszego lotnictwa nie jest obojętna - powracam do kolejnych odsłon, aby ocalać od zapomnienia, jak najwięcej faktów historycznych z dziejów naszego lotnictwa.
Dziś mam przyjemność przedstawić mojego kolejnego klubowego przyjaciela - Krzysztofa Wacławskiego, który podzielił się ze mną swoimi wspomnieniami. Musze przyznać, że przedstawiam je z ogromną przyjemnością, mając świadomość, że ten - jak i kolejne materiały, wzbogacą naszą wiedzę o historii lotnictwa. Nasz wieloletni członek MKSL - ppłk nawig. w st. spocz. Krzysztof Wacławski, który jak Jego wcześniejsi koledzy, zgodził się opowiedzieć mi o pewnym zdarzeniu, które miało miejsce w 1979 roku w jednostce lotniczej Sochaczew, gdzie stacjonowały samoloty rozpoznawcze MiG-21R.

Był
rok 1979. Miałem dobowy dyżur Kierownika Służby Lotniczej na "RSL".
Lotów tego dnia nie było z wyjątkiem jednego wylotu specjalnego na
rozpoznanie radiotechnicznych środków NATO. Lot odbywał się na samolocie
rozpoznawczym MiG-21R, które w tym czasie posiadał 32. plrt w m.
Sochaczew. Trasa samolotu przebiegała; Sochaczew-Babie Doły w głąb morza
z kursem północnym, następnie zakręt w lewo na kurs zachodni do
trawersu Bornholm, zakręt w lewo na kurs południowy z lądowaniem na
lotnisku Goleniowo. Uzupełnienie paliwa i około godzinny odpoczynek dla
pilota. Następnie powrót na lotnisko stałego bazowania. Po starcie z
Goleniowa, pil. Wierchowiec skierował się na południe do trawersu
Babiego Mostu (wzdłuż Odry) zakręt w lewo na kurs wschodni do
Sochaczewa.
Pogoda tego dnia w Sochaczewie wymagała lotu wg systemu "USL" (do lądowania). Włączyłem "RSL" i zacząłem sprowadzać pilota do
lądowania. Wszystko "szło" normalnie, ale od "DRP" pilot zaczął odchylać
się w prawo od osi pasa na jakieś 50-70 metrów. (Zaznaczam, że linijkę
miałem ustawioną bardzo dokładnie, a wskaźnik dostrojony dokładnie wg
odbić od stożków, tak ze na odbiciu miałem początek pasa, jego szerokość
i około 50 metrów długości) Mimo moich komend i informacji o odchylaniu
się samolotu, pilot nie reagował. Nad "BRP" w dalszym ciągu nie był w
osi pasa. Dałem komendę do odejścia na drugie zajście. Spytałem o
pozostałość paliwa. Pilot odp. 500 litrów. Podałem mu komendę naboru do
wysokości 100 metrów, schowania podwozia i klap. Zakrętu w lewo z
pochyleniem 30° szybkości 500 km/h i naborem wysokości do 500 metrów i
lot z kursem odwrotnym do kursu lądowania. Poinformowałem, że wprowadzam
go na kurs lądowania w odległości 8 km od pasa oraz zażądałem
dokładnego wykon

ywania komend. Włączył się "DKL" i powiedział też o
dokładnym wykonaniu komend na ścieżce lądowania przez każdą komendę "KSL", a pilot kwitował podaniem wysokości na jakiej leciał. Tym razem
pilot wykonywał komendy i leciał w osi pasa. Nie wiedziałem jaka jest
pogoda. Od "DRP" pilot powinien podać, że widzi pas, a od "BRP" podawać
mi wysokość. Gdy był nad "BRP" podałem mu typową komendę "
bliższa w osi, prędkość" (naturalnie wcześniej po wprowadzeniu na prostą dałem komendę na wypuszczenie podwozia i klap na 15° nad "DRP" klapy pełne).
Pilot
nie odezwał się. Co 200 metrów odległości od progu pasa podawałem
odległość i w "osi?". Pilot milczał!. Gdy podałem "odległość 500 metrów w
osi?" za chwile pilot powiedział "widzę" (prawie krzyknął z radością)
Po jego informacji "na ziemi" zeszło ze mnie "powietrze". Cały czas
komendy podawałem spokojnie jakby to był lot szkolny. Teraz zacząłem się
pocić i ręce mi się trzęsły. Wyszedłem ze stacji i chwiejnym krokiem
doszedłem do barakowozu. Przez okno zobaczyłem, że na "RSL" jedzie "Warszawa". Po chwili wszedł dowódca pułku - mjr pil. dypl. Zdzisław
Domański. Nie pamiętam co powiedział, ale nie pozwolił mi wstać i
meldować. Usiadł naprzeciwko mnie i poczęstował mnie papierosem, a mi
się trzęsły ręce, tak bardzo, że nie mogłem wyciągnąć papierosa z paczki
dowódcy. Wyjął dwa, włożył do ust, przypalił i włożył mi do ust. Po
paru "sztachnięciach" przestałem się trząść. Dowódca poczekał aż
wypalimy w milczeniu, potem powiedział "
dziękuję!" wstał i
wyszedł. Wtedy wyjrzałem przez okno. Widzialność oceniłem na około 500
metrów, podstawę chmur na 100 metrów. Zatelefonowałem na "meteo". Podali
widzialność 400 z podstawą 60. Przez cały czas tych dwóch zajść do
lądowania padał gesty deszcz. Jak się później okazało, a powiedział mi
to pilot, że deszcz zamazywał mu przednią szybę w dodatku celownik
ograniczał pole widz

enia, boczne szyby owiewki również zamazywał deszcz,
a pilot chciał zajść do lądowania, nie tyle w/g moich komend, co w/g
tzw. "mebli". Szukał ich więc przez lewą stronę, dlatego odchylał się w
prawo. Gdy pilot był na systemie "USL" i w zniżaniu na prostą ? pogoda
zaczęła się gwałtownie pogarszać (ja będąc na stacji nie wiedziałem o
tym) Do podstawy 60 metrów i widzialności około 400. Dokładnie nie
pamiętam, ale minimum do lądowania dla samolotów MiG-21R była 200,
podstawa 4 i widzialność 3 km.
Dwa dni później na zbiórce pułku z okazji
22 lipca lub 12 przeziernika w odczytanym rozkazie d-cy pułku o
wyróżnieniach. Dowódca w nagrodę przyznał mi mieszkanie poza
kolejnością! 3 grudnia 1980 roku po dwunastu latach awansowano mnie do
stopnia majora. W 1981 roku byłem w Dęblinie na kursie "DKL" i w czasie
lekcji o wydawaniu komend załogom w powietrzu przez Kierownika Lotów, "DKL" i nawigatorów, odtworzono taśmę z nagraniem moich komend,
podawaniem okoliczności tego lotu (naturalnie podając moje nazwisko)
jako wzo

rowego przykładu, jak spokojnie powinny brzmieć komendy w
krytycznych sytuacjach, aby dodatkowo zdenerwowanym tonem głosu nie
stresować pilota. Na koniec jeszcze napisze, że po zakołowaniu samolotu
na stoisko, personel techniczny sprawdził zawartość paliwa w samolocie.
Było zaledwie 50 litrów.
Dziękuję mojemu klubowemu koledze z MKSL - ppłk nawig. w st. spocz. Krzysztofowi Wacławskiemu za ten wspomnieniowy materiał.
Uwagi;
KSL - Kierownik Systemu Lądowania
RSL - Radiolokacyjny System Lądowania
USL - Urządzenie Ślepego Lądowania
BRP - Bliższa Radiolatarnia Prowadząca
DRP - Dalsza Radiolatarnia Prowadząca
DKL - Dyżurny Kierowania Lotów
KL - Kierownik Lotów
MKSL - Morski Klub Seniorów Lotnictwa