Mało
kto wie, że 34 PLM z Gdyni Babich Dołów posiadał w latach 60 i 70
swój zespół akrobacyjny, który wykonywał loty na samolotach
Lim-5. Warto tu zaznaczyć, że pierwszy zespół akrobacyjny, jaki
był w naszym lotnictwie, utworzony został w 1 PLM. Wówczas latano
jeszcze na samolotach Lim-2 w układzie dziewiątki. Na początku lat
60, kiedy do służby w naszym lotnictwie zaczęły wchodzić
samoloty naddźwiękowe typu MiG-21 F-13 a później PF, piloci z 1
PLM w Mińsku Mazowieckim zaczęli się przeszkalać na ww. samoloty,
tym samym napotykając konieczność odejścia od swojego zespołu
akrobacyjnego jako priorytetowego elementu. Tak więc szkolenie na
samolotach naddźwiękowych realizowane było kosztem porzucenia
grupy akrobacyjnej złożonej z 9 samolotów, której prowadzącym
był płk pil. Stanisław Mielczarek. Jednak, aby dokładnie
prześledzić początek grupy akrobacyjnej z Babich Dołów liczącej 9 maszyn, należy
cofnąć się do początku lat 60-tych. Ówczesne Dowództwo Wojsk Obrony
Powietrznej Kraju w Warszawie z gen. pil. Czesławem Mankiewiczem,
płk pil. Rafałem Bulakiem, który był Szefem Lotnictwa
Myśliwskiego i jego zastępcą płk pil. Lucjanem Kałkusem, a
także dowódcą 1 PLM z Mińska Mazowieckiego w porozumieniu z
Dowództwem 2 Korpusu OPK w Bydgoszczy postanowili stworzyć
dziewiątkę akrobacyjną na samolotach poddźwiękowych typu Lim-5
na bazie 25 PLM OPK w Pruszczu Gdańskim.
Wiosną 1965 roku pod
dowództwem starszego inspektora techniki pilotowania 2 Korpusu OPK w
Bydgoszczy płk pil. Janusza Żywno i dowództwem 25 PLM rozpoczęto
pierwsze loty kontrolne pilotów w parze do strefy akrobacyjnej.
Wymagania wobec pilotów były dość wygórowane. Wyznaczeni piloci
musieli się legitymować 1 klasą oraz mieć minimalny nalot w
granicach 400-600 godzin na samolotach odrzutowych. Kandydatów było
dużo, gdyż każdy chciał latać w zespole, który będzie później
uświetniał różnego rodzaju imprezy krajowe. Po wstępnej selekcji
wybrano kilkunastu kandydatów. Byli to piloci, którzy wykazywali
dużą odporność psychofizyczną, a także mieli indywidualne
zdolności do lotów akrobacyjnych. Pierwsze loty wykonywano, latając
najpierw w mniejszych grupach w składzie pary, trójki, a następnie
czwórki aż do pełnego układu dziewiątki. Po ostatnich odbytych
lotach weryfikacyjnych ostatecznie do zespołu weszli najlepsi
piloci, którzy mieli wykonywać pokaz na samolotach Lim-5. Skład
zespołu przedstawiał się następująco: prowadzącym na początku
był płk pil. Janusza Żywo, w osi latali por. pil. Jerzy Gebert i
kpt. pil. Stefan Kluba, w ogonie zamykający z lewej był kpt. pil.
Wacław Polakowski, kolejne miejsce w formacji z prawej zajmował
kpt. pil. Wacław Święcki, lewe skrzydło por. pil. Andrzej Leśnik
i kpt. pil. Artur Stępnicki. Całą formację zamykali na prawym
skrzydle por. pil. Ryszard Sieczka i zamykający por. pil. Tadeusz
Skirzewski.
W
tym samym czasie pomyślano też o pilotach zapasowych, którzy
musieli przejść pełne przeszkolenie na wyznaczone miejsce w
formacji dziewięciu maszyn. Szkolenie prowadzone było pod okiem
doświadczonych pilotów, takich jak płk pil. Stanisław Mielczarek,
płk pil. Lucjan Kałkus (który w tym czasie zrezygnował z
planowanego od miesięcy urlopu wypoczynkowego na rzecz utworzenia
grupy akrobacyjnej) oraz kpt. pil. Wacław Święcki. Wyżej
wymienieni piloci legitymowali się dużym nalotem i sporym
doświadczeniem na samolotach odrzutowych. Trzeba dodać, że kpt.
pil. Święcki wraz z kpt. pil. Polakowskim i kpt. pil. Stępnickim
zdążyli poznać tajniki latania w szyku. Piloci brali udział w
paradzie powietrznej, tworząc romb składający się z 4 samolotów
Lim-2 wraz z innymi maszynami, które również tworzyły figurę
rombu przelatując nad Stadionem 10-Lecia z okazji
Centralnych Dożynek w Warszawie, które miały miejsce 6.09.1959
roku. Już podczas pierwszych tygodni można było zauważyć, kto
najlepiej radzi sobie w zespole. Wyróżniającymi się pilotami byli
Wacław Święcki, Wacław Polakowski i Andrzej Leśnik. Od samego
początku piloci bardzo przykładali się do treningów zarówno na
ziemi, jak i w powietrzu, czego owocem było szybkie opanowanie
niemalże wszystkich zaplanowanych figur, jakie zespół zaplanował
sobie na początku tworzenia gruby akrobacyjnej.
Po pierwszym roku
treningów z lotów w zespole zrezygnował por. pil. Jerzy Gebert,
który odszedł na śmigłowce. Jedną z barier, z jaką przychodziło zmierzać się pilotom pokazowym, było
tzw. krzyżowanie sterów. Manewr ten był jedną z najczęstszych
przyczyn, z jakimi pilot latający w zespole musiał się zmierzyć
podczas selekcji do zespołu. Była to czasami tak duża bariera
psychiczna, że nie umieli sobie z nią poradzić nawet najlepsi.
Podczas pilotażu grupowego, przy minimalnych odległościach między
samolotami, a nawet lotach na tak zwaną zakładkę, gdy odległości
między samolotami są niewielkie, a skrzydło jednego samolotu
zachodzi na skrzydło drugiej maszyny, następuje zasysanie samolotów
na skutek powstania tunelu powietrznego. Pilot, chcąc utrzymać
prawidłowy szyk i jednocześnie zachowując nakazane odległości od
samolotów w ugrupowaniu, musi w pewnym zakresie krzyżować stery,
np. noga w lewo - wychylenie steru kierunkowego orczykiem i drążek
sterowy w prawo - wychylenie lotek jak przy wprowadzeniu samolotu do
korkociągu. Jednak warto zaznaczyć, iż nie są to tak duże i
energiczne wychylenia, jak przy manewrze pełnego korkociągu podczas
normalnego lotu. Generalnie krzyżowanie sterów jest błędem i
popularnie nazywane jest w żargonie lotniczym brakiem koordynacji.
Wówczas wskazania chyłomierza wskazują np. "kulka" w lewo, "pędzel" w prawo, podczas gdy prawidłowo powinny wskazywać: "kulka" w środku i "pędzel" w środku.
Kolejna
przeszkoda, z którą nie radzili sobie piloci podczas lotów
grupowych, to "wejście pod brzuch", które wykonywali
piloci latający w jednej osi. Samoloty Lim-5 miały stosunkowo mały
zapas ciągu podczas pilotażu grupowego na małej wysokości,
szczególnie podczas upalnych dni, gdy występowała mniejsza gęstość
powietrza. W związku z tym, aby piloci z ogona mogli utrzymać się
na swoim miejscu i utrzymać właściwe odstępy, przeniżenia lub
przewyższenia, pierwszy w osi i drugi w osi w pewnych fazach
wykonywanej figury pilotażu zmniejszali w przeniżeniu odległości
do poprzednika tak, że jego samolot był pod, a nie za
poprzednikiem, tym samym ogon poprzednika nad kabiną. Podczas takiej
fazy lotu występowały duże drgania samolotu zwane dudnieniem ze
względu na opływ strug powietrza ciągnących się za dyszą
wylotową silnika i opływu samolotu poprzednika.
Wszystkie
te elementy znacząco wpłynęły na decyzję o odejściu z
dziewiątki por. pil. Jerzego Geberta, który zrezygnował z latania
w grupie po pierwszym pokazie publicznym. Pokaz odbył się na
lotnisku w Mińsku Mazowieckim i był to zarazem pierwszy sprawdzian
dla pilotów latających na samolotach Lim-5 z zespołu akrobacyjnego
w układzie 9 samolotów. Pokaz przeprowadzono w połowie 1965 roku
dla Ministra Obrony Narodowej Finlandii podczas zgrupowania, które
miało miejsce w połowie 1965 roku.
W
1966 w miejsce por. Geberta do zespołu dołącza ppor. pil. Wojciech
Kudas, który bardzo szybko opanowuje wyższą sztukę pilotażu,
przechodząc wszystkie szczeble w zespole, osiągając stopień ppor.
instruktora, co pozwala na wykonywanie lotów w grupie akrobacyjnej
na wszystkich pozycjach dziewiątki. Później uprawnienia
instruktorskie zdobywa także na pozycjach lewej i prawej por.
Andrzej Leśnik. W tym też roku grupa akrobacyjna ponownie przenosi
się do Mińska Mazowieckiego w celu zademonstrowania swoich
umiejętności na zgrupowaniu różnych grup pilotażowych
wykonujących swoje loty na różnych typach samolotów. Gościem
honorowym tego pokazu był Minister Obrony Narodowej Indonezji gen.
Nasution.
Kilka
tygodni później cała dziewiątka przygotowała pokaz, który odbył
się dla dowódcy francuskiej Oficerskiej Szkoły Lotniczej spod
Paryża. Trzeba dodać jako ciekawostkę, że sam pokaz zrobił na
francuskich pilotach ogromne wrażenie. Efektem tego pokazu było
złożenie na ręce ówczesnego dowództwa propozycji wizyty w
Paryżu, aby tam zademonstrować tak wysoki kunszt polskiego
rzemiosła lotniczego. Niestety jak to było w owym czasie, skończyło
się tylko na zaproszeniu, gdyż ówczesne władze nie zgodziłyby
się na taki wylot poza granice naszego kraju samolotów wojskowych.
Niestety coraz bardziej ambitne plany zespołu weryfikowało życie.
Kolejną osobą, która opuściła dziewiątkę, był kpt. pil.
Stefan Kluba, który w późniejszym okresie przeszkolił się na
śmigłowce. W jego miejsce wszedł por. pil. Wojciech Wachowski,
zamieniając się z Tadeuszem Skirzewskim pozycjami (por. Skirzewski
tak samo jak ppor. Kudas potrafił latać na każdej
pozycji).
Kolejną
okazją do zaprezentowania swojego kunsztu lotniczego w składzie
dziewiątki była wizyta generała Ch. de Gaulle'a i ówczesnego
premiera Józefa Cyrankiewicza wraz z zagranicznymi attache oraz
krajową kadrą wyższego szczebla z zakresu polityki i wojskowości.
W pierwszej kolejności wszyscy odwiedzili Trójmiasto, zaszczycając
między innymi swoją obecnością Mszę św. w Katedrze Oliwskiej.
Sam pokaz odbył się na lotnisku w Pruszczu Gdańskim, robiąc
niesamowite wrażenie na zgromadzonej publiczności. Od sierpnia do
połowy września 1967 roku dziewiątka wykonała ponad 50 lotów,
łącząc treningi i pokazy.
Z
początkiem stycznia 1967 roku przyszedł rozkaz o rozformowaniu 25
PLM w Pruszczu Gdańskim. Posiadane samoloty z rozkazem zaczęto
przekazywać jako uzupełnienie stanu sprzętowego do innych
jednostek lotniczych. Taka decyzja zmusiła pilotów pułku do
opuszczenia szeregów rozwiązanego pułku tym bardziej, że w
miejsce 25 PLM utworzono 49 Pułk Śmigłowców. Samych pilotów
latających w zespole akrobacyjnym postanowiono przenieść do III
eskadry w 34 PLM w Gdyni. Ciekawostką jest, że piloci latający w
zespole poszli do Gdyni wraz z samolotami Lim-5, na których latali.
Skład pilotów w chwili odejścia do nowej jednostki przedstawiał
się następująco: prowadzący kpt. pil. Wacław Święcki, pierwszy
prawoskrzydłowy por. pil. Ryszard Sieczka, pierwszy lewoskrzydłowy
por. pil. Andrzej Leśnik, pierwszy ogonowy prawy ppor. pil. Andrzej
Zieliński (zamieniał się z Arturem Stępnickim, który później
ostatecznie w 34 PLM zastąpi pil. Zielińskiego, kiedy ten odejdzie
z wojska), pierwszy ogonowy ppor. pil. Wojciech Kudas, drugi ogonowy
por. pil. Tadeusz Skirzewski, trzeci prawoskrzydłowy ppor. pil.
Jerzy Machnik, trzeci lewo skrzydłowy ppor. pil. Jakub Motoła, lewy
ogonowy pierwszy por. pil. Wojciech Wachowski.
Pozostałymi
pilotami, którzy oficjalnie latali w grupie pokazowej, byli jeszcze
kpt. pil. Wacław Polakowski oraz por. pil. Lech Szaduro (doszedł do
grupy w 34 PLM). Niestety ze względu na kłopoty zdrowotne kpt. pil.
Artur Stępnicki, nazywany przez kolegów "Nerka" ze względu na
ww. problemy, odejdzie z zespołu chwilę po przybyciu do 34 PLM.
Kolejnym pilotem zapasowym był por. pil. Edmund Osicki, który mimo
iż był szkolony na pozycji skrzydłowego, to jednak z różnych
powodów nigdy nie wystąpił w oficjalnym pokazie. W 1967 roku grupa
akrobacyjna wykonała jedynie 20 wylotów. W kolejnym roku z grupy
odchodzi kpt. pil. Wacław Polakowski, przechodząc na własną
prośbę do Modlina.
Sytuacja
zmieniła się w 1969 roku. Zespół intensywnie trenował do pokazu
w 30 rocznicę napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę. Treningi
dziewiątki odbywały się przez cały czerwiec, a że pogoda
dopisywała, grupa wykonywała loty dwa razy w ciągu dnia - wcześnie
rano oraz po południu. Średni czas pokazu wynosił około 20 minut - tyle czasu zajmował pokaz, który miał się odbyć na lotnisku
w Rakowicach koło Krakowa. Ciekawostką był sposób dobierania
sobie samolotów do lotów w zespole dziewiątki. Mianowicie technicy
wykonywali pomiary dyszy reakcyjnej - im mniejsza dysza, tym
silniejszy silnik egzemplarza. Podczas jednego z treningów dochodzi
w powietrzu do niecodziennej i groźnej sytuacji. Podczas wykonywania
zwrotu doszło do zetknięcia się skrzydeł samolotu ppor. pil.
Andrzeja Zielińskiego z samolotem por. pil. Tadeusza Skirzewskiego.
Po wylądowaniu samolot Lim-5 o numerze bocznym 1305 por. pil.
Tadeusza Skirzewskiego został odholowany na eskadrę techniczną w
celu sprawdzenia i naprawy poszycia końcówki prawego skrzydła,
które uległo lekkiemu zniszczeniu polegającemu na pofałdowaniu
powierzchni.
Warto wspomnieć, że dużą zasługę w utrzymaniu
sprawności samolotów mieli technicy. Dokonywali
szczegółowych przeglądów sprzętu oraz dokładnie dbali o to, aby
samoloty grupy akrobacyjnej zawsze były dobrze przygotowane do
lotów. Na uroczystości, które odbywały się w Krakowie,
dziewiątka była skoszarowana na lotnisku w Balicach skąd miały
odbywać się starty i lądowania do pokazów nad Rakowicami.
Niestety, 23 sierpnia w dniu pokazów od bardzo wczesnych godzin
rannych nad Krakowem i okolicami zalegała gęsta mgła, która
zatrzymała się na linii Wisły i nie pozwoliła na zaprezentowanie
się w powietrzu.
Treningi
grupy pokazowej w kolejnym okresie odbywały się cyklicznie, aby
podtrzymywać nawyki lotnicze oraz sprawne wykonywanie wszystkich
zaplanowanych elementów pokazu. Należy wspomnieć, iż kilka razy
doszło do sytuacji, kiedy piloci prezentowali swoje umiejętności
pilotażowe dla ludzi ściśle związanych z 34 PLM w Gdyni.
W
1970 roku dziewiątka po raz kolejny została przebazowana do Mińska
Mazowieckiego, aby na tamtejszym lotnisku zaprezentować grupę
pierwszemu sekretarzowi PZPR Edwardowi Gierkowi, premierowi Piotrowi
Jaroszewiczowi oraz osobom towarzyszącym. Były to pokazy
zorganizowane dla korpusu dyplomatycznego oraz rządu. Pokaz
indywidualny na samolocie Lim-5 zaprezentował ppłk pil. Marian
Piątek. Całościowo zaprezentowała się także cała grupa
pokazowa. Po starcie trzech trójek "Dziewiątka" (bo tak się
już oficjalnie nazywało ugrupowanie od dłuższego czasu) wykonała
między innymi takie figury, jak: wejście na trybunę gości w
ugrupowaniu "dywanik" na wysokości 20-30 metrów, następnie
przelot w układzie strzały, który był wykonywany na wysokości
200 metrów z wprowadzeniem do pętli, potem nawrót na górce do
immelmana, przewrót z przestrojeniem do kolumny w ugrupowaniu "dywanik", w końcu przewrót na górce z przestrojeniem do
figury rombu i wejście w nurkowanie do lotniska w osi pasa
startowego. W kolejnej figurze następowało wznoszenie do beczki, po
czym na sygnał prowadzącego dochodziło do rozpuszczenia i
lądowania trójkami w odstępach 20-sekundowych. Cały pokaz odbywał
się w granicach wysokości 30-50 do 1200 metrów w zależności od
warunków panujących nad lotniskiem. Przeciążenia występujące
podczas wykonywania figur były w granicach od 2 do 9 g. Czas pokazu
to około 10 minut.
Zespól
pokazowy wykonywał jeszcze loty treningowe w pułku przez jakiś
czas. Niestety tak jak wcześniej to miało miejsce w 1 PLM większość
pilotów rozpoczęła przeszkalanie na nowszy sprzęt naddźwiękowy,
który w tym czasie wchodził na stan 34 PLM. Automatycznie loty
treningowe całej "Dziewiątki" zarzucono i zredukowano zespół
do czterech samolotów. Ostatecznie zadecydowano, aby utrzymać grupę
akrobacyjną. Samoloty Lim-5, zostały tylko na stanie III eskadry.
W
lipcu 1971 roku na pokazy do Mińska Mazowieckiego ponownie leci
grupa pokazowa w składzie 4 samolotów: mjr pil. Wacław Święcki -
prowadzący, kpt. pil. Wojciech Kudas - prawoskrzydłowy, por. pil.
Wojciech Wachowski - lewoskrzydłowy oraz por. pil. Lech Szaduro -
zamykający. Na to zgrupowanie do pokazów piloci wraz z obsługą
polecieli 13 lipca. Treningi na lotnisku w Mińsku Mazowieckim
odbywały się wspólnie z innymi zespołami biorącymi udział w
planowanych pokazach na 17.07.1971 roku. Łącznie podczas treningów
wykonano 7 wylotów i pokaz. Rok 1972 zapowiada się również
obiecująco dla grupy akrobacyjnej. Już w maju piloci z 34 PLM
trenują do pokazów. W ciągu dwóch dni (25 - 27.05) wykonali aż
14 lotów łącznie z pokazem. W czerwcu ponownie zostają zaproszeni
na pokazy do Mińska Mazowieckiego. Wylatują 13 czerwca, aby wykonać
kilka treningów. Sam pokaz odbył się 21.06.1972 roku. Ostatnie
treningi w ilości 4 samolotów zostały zakończone pokazem, który
miał miejsce od 4 do 9.10.1972 roku. Był to ostatni oficjalny pokaz
grupy pokazowej z 34 PLM na samolotach Lim-5. W tych paru dniach
zaliczyła 8 lotów, kończąc wszystko wspaniałym pokazem dla
miejscowej społeczności, która bardzo silnie integrowała się z
jednostką w Babich Dołach.
Wspomnieni
ludzie, do dziś żyjący wśród nas w sędziwym wieku, niegdyś asy
przestworzy, lotnicy budujący własną służbą historię, wciąż
stanowią w zasadzie niewyczerpane źródło opowieści słuchanych
przez młodsze pokolenie z uwagą i świadomością unikatowości
owych słów. Wystarczy nieraz pójść na spacer, by zobaczyć
któregoś z nich, czy to płk Wacława Święckiego, Tadeusza
Skirzewskiego, Wojciecha Kudasa, czy też Ryszarda Sieczkę. Mając
przed oczami lata świetności tworzonych przez owych pilotów, aż
chce się pisać o tym, co cenne i dziś coraz częściej niestety
zapominane. Oby jak najdłużej można było chłonąć wiedzę
bezpośrednio ze źródła i być pod wrażeniem czaru wspomnień
ludzi po prostu wielkich.
Materiał
ten dedykuję wszystkim w tekście wspomnianym pilotom oraz ludziom,
którzy nie widzieli dotąd czy tym bardziej nie słyszeli o
pokazowej grupie Limów-5 z Babich Dołów.
Dziękuję
bardzo mjr pil. rez. Tadeuszowi Skirzewskiemu i mjr pil. rez.
Wojciechowi Kudasowi za pomoc w przygotowaniu materiału o grupie
pokazowej "Dziewiątka".
Tekst
Krzysztof Kirschenstein
Zdjęcia
z archiwum autora