To
była wielka radość
po 2 letniej absencji być znowu tu na tej wspaniałej
imprezie, żywiąc
w swojej pamięci wszystkie
poprzednie edycje, które zapadły mi głęboko
w sercu. Niespełna
tydzień temu nasze
gdyńskie
niebo opanowali piloci statków powietrznych. Lotos Gdynia Aerobaltic
2021
po
raz czwarty zawitał
po 2 letniej absencji znowu do miasta z morza i marzeń.
Z
każdym rokiem to
spektakularne Air show
przyciąga coraz większe tłumy, świadcząc
o dużej popularności tej imprezy. Niewątpliwie poprzednie
edycje
nakreśliły w naszej świadomości mapę wspólnych wspomnień i nie
da się dziś ukryć, że obserwując
te starsze
pokolenia, które
mieszkające
przy lotnisku Babie
Doły mogły znowu zobaczyć
samoloty Lim,
wracając
wspomnieniami do tych wspaniałych obrazów, kiedy
niepodzielnie na tym lotnisku rządził 34. plm OPL MW i OPK.
Na
lotnisko
wybrały się tłumy
wielbicieli podniebnych atrakcji.
Wydzielone miejsca dla zgromadzonej publiczności były wypełnione
po brzegi od początku imprezy, aż do samego końca. Jako pierwsi na
lotnisku pojawili się rzecz
jasna entuzjaści
lotnictwa, którym to
wyjątkowo chłodny,
sierpniowy
wiatr w niczym nie przeszkadzał, a wschodzące coraz
wyżej słonce
rozgrzewało
ich
urokliwymi ujęciami.
O godz 10.00
otwarto bramę lotniska,
przez którą wjeżdżały całe rodziny. Wszystkich zwabiły
wcześniej zamieszczone anonse w lokalnej prasie i na rożnego
rodzaju portalach internetowych. Tymczasem
entuzjaści już od czwartku mogli
obserwować
przyloty i
treningi. Nad
lotniskiem zaprezentowały się samoloty
myśliwskie, transportowe,
turbośmigłowe,
śmigłowce, gruby akrobacyjne. Jak zawsze była zorganizowana
wystawa statyczna, na których zwiedzający mogli dotknąć maszyn i
usiąść za sterami samolotów.
Nie będę się na ten temat rozpisywał, gdyż zrobiły to już
bardziej solidnie - inne agencje medialne i portale społecznościowe. Lotos
Aerobaltic Gdynia 2021
zorganizowane na lotnisku Gdynia
Kosakowo
przyciągnęły po raz kolejny ogromne rzesze ludzi oraz wspomnianych
już wyżej entuzjastów
lotnictwa, którzy z nietajonym zachwytem fotografowali wszystko, co
poruszało się w powietrzu. Piloci zaś przed taką publiką z dumą
prezentowali swoje maszyny, a z nimi nieprzeciętne umiejętności. Było
to bez wątpienia najbardziej spektakularne i niecodzienne widowisko
lotnicze
w Polsce. Dla
mnie i dla wielu moich kolegów najjaśniejszą z gwiazd pokazów był Solo
Turk na F-16.
Ten
wyjątkowy czas
na długo znowu
zapisze
się w naszej pamięci oraz przyjezdnych gości, którzy przybyli w
tych dniach do Gdyni z rożnych krańców naszego kraju. Mam po
raz kolejny nadzieję,
że ten wspaniały spektakl lotniczy już na stałe został
wpisany
w
harmonogram gdyńskich imprez letnich. To
co mnie jeszcze ogromnie frapowało, to obserwowanie tego kolorowego
tłumu, w którym widziałem mnóstwo rozentuzjazmowanych twarzy
wpatrzonych w niebo, skąd dochodził przytłaczający huk (nie
tylko) odrzutowych
silników, które są zawsze największą atrakcją
każdych pokazów. Dla mnie osobiście był to doskonały czas
spędzenia go w gronie starych
dobrych znajomych z 43. Bazy Lotnictwa Morskiego, kolegów
i przyjaznych mi ludzi, których
znowu spotkałem przy tej okazji.
Wszak imprezy tego typu oraz liczne spotkania z ciekawymi ludźmi,
zawsze chwytają za serce, pozostawiając w mojej
głowie
niezatarte wrażenia. Pokazy
były w pełni udane, a wielbiciele podniebnych atrakcji z takim
uśmiechem szczęścia na twarzy głośno wyrażali zadowolenie oraz
nadzieję zobaczenia kolejnej edycji w przyszłym roku - czego życzę
organizatorom, oraz nam wszystkim - uczestniczącym w tym
spektakularnym wydarzeniu kończącego się już lata. Pogoda
niestety ostatnio nie rozpieszczała, lecz tym razem w
dniu pokazów stanęła na wysokości zadania i wyjątkowo
dopisała, co pomogło w pełni zrealizować organizatorowi
postawione zadania, a nam
entuzjastom
zrobić, czasami niepowtarzalne ujęcia z udziałem rożnych odcieni
i barw przy pięknym słońcu. Moja babiedolska
sceneria po raz kolejny stanowiła dla mnie
niezapomniane
przeżycie, zapisując w pamięci udany pobyt w bazie.
Przebywając
tam
zawsze jestem pełen
pozytywnych wrażeń. Ponadto dla mnie osobiście ten niemal
tygodniowy
pobyt był jeszcze takim czasem wytchnienia i odpoczynku od tego, co
stanowi szarą codzienność. Wracałem
do domu każdego
dnia z
taką wysublimowaną radością i niespożytą energią - utrwalając
na karc
ie swojego aparatu fotograficznego, różne interesujące
wątki lotniczego tygodnia, który
był
dla mnie taką "ucieczką" od prozaicznych obowiązków
naszej codzienności, mając w sobie poczuciem mile spędzonego czasu
w doborowym towarzystwie.
Z lotniczo-morskim pozdrowieniem
Krzysztof Kirschenstein